Kurki w sosie
Nie gdaczą. Całe szczęście. I dziobów nie mają. I piór. I zamiast dwóch – na jednej nodze stoją. I kształtem trąbkę przypominają.
Złoto – pomarańczowo – rdzawą. I są smaczne. Zwłaszcza w sosie.
Kurki. Od czerwca do października można je zbierać i zajadać.
W zupie, w sosie, w zapiekance, w potrawce, w sałatce.
I na wiele innych fantazyjnych sposobów przyrządzać.
Wybrałam sos. Szybki i nieskomplikowany.
Wystarczy dwie szklanki kurek smażyć na maśle 7 minut i do gorących wlać 2/3 szklanki śmietany 30% wymieszanej z odrobiną mąki.
Następnie zagotować, przyprawić solą, pieprzem, ulubionymi ziołami. I już.
Tyle sos. A do niego najlepszy jest makaron. Domowy. Ręcznie gnieciony. Z bąbelkami powietrza w dobrze wyrobionym cieście.
Z jajek od szczęśliwych kur, perliczek czy przepiórek. Albo wszystkich po trochu.
Wystarczy rozwałkować, posiekać, ugotować. Polać kurkowym sosem, posypać ziołami. Pychota – jak mówią dzieciaki.
A dla urozmaicenia można dorzucić, pokrojonego w drobną kostkę i uduszonego (na maśle) „al dente” – patisona albo to, co fantazja podpowie.
Smacznego!