Co wy robicie?

Ośmielę się zadać to pytanie rodzicom grupy młodych ludzi, którzy uprawiają specyficzny sport kolarski na jezdni przy placu zabaw i parkingu przy szkole.

Igranie z ogniem

Dlaczego pytanie kieruję do rodziców? Albo państwo wiecie albo i nie jak niebezpiecznie bawią się wasi synowie, którym zapewne pozwoliliście wyjechać z domu na rowerach w celach zabawowo rozrywkowych. Takich łamańców na jednośladach w wykonaniu cyrkowych klaunów lub akrobatów rzadko można oglądać a co dopiero mówić o młodych cyklistach dokazujących na ruchliwej asfaltowej szosie i na przyległym chodniku dla pieszych między jadącymi samochodami. Z konieczności obserwuję te wyczyny jako, że mieszkam obok szkoły i muszę na to patrzeć. Moim zdaniem jest to igranie z ogniem i prowokowaniem losu. Nie jestem aniołem stróżem aby pilnować ani też policjantką, aby ostrzec, dlatego bardzo proszę: skontrolujcie rodzice choć raz, jak bawią się wasi synowie na rowerach na placu zabaw. Nie znam tych chłopców i nie mam prawa niczego im nakazywać lub zakazywać ale znam niektórych z Was kochani rodzice, bo kiedyś byliście moimi miłymi uczniami.

Hulaj dusza!

Takie pytanie „co wy robicie?” stawiam też rowerowym akrobatom, którzy musieli zapomnieć, iż za takie ekscesy na jezdni grozi kara a i kościec młodego człowieka może nie wytrzymać karkołomnych wyczynów (uczcie się na biologii!) a w okresie pandemii leczenie „przez telefon” stanowi mało skuteczną metodę. Dobrze wiecie, że tylko nieliczni kierowcy aut osobowych i ciężarowych zgodnie z przepisami ograniczają prędkość do 40 km/h w pobliżu szkoły. Nie chcę nawet myśleć czym to grozi i obym nie napisała tych słów w złą godzinę. Wydaje mi się również, że plac zabaw utworzono (na stanowcze żądanie społeczności Bogucina) jak sama nazwa wskazuje do zabawy. Tylko przez miesiąc po oddaniu do użytku był pieczołowicie „zakluczany” wieczorem i „odkluczany” rano. W czystym i bezpiecznym miejscu bawiły się dzieciaczki pod opieką rodziców lub nauczycieli ze szkoły. A teraz? Szeroko otwarta brama wejściowa i hulaj dusza rowerowi rajdowcy. Niekiedy w niedzielę mamy odważą się przyjść z małymi dziećmi, bo peleton ma dzień przerwy.

Moje, nie moje

Urządzenia do ćwiczeń dla dorosłych wywalczone przez potrzebujących stoją niewykorzystane. Brak teraz chętnych do poprawiania kondycji fizycznej. A szkoda. Jeszcze raz sprawdza się stereotyp: jak coś jest tylko moje to szanuję, porządkuję i dbam o to pieczołowicie. Jeśli zaś jest to własność wspólna- wiejska, to znaczy, że wszystkim się należy korzystać a sprzątać i przestrzegać regulaminu nikt nie musi –  bo to nie moje. Żelazna logika i trudno z nią dyskutować. Myślę, że przy wspólnych chęciach wiejskich włodarzy i użytkowników placu zabaw dałoby się ustalić rozsądne wyjście tak, aby wilk był syty i owca cała. Młodość ma swoje prawa i musi się wyszumieć ale nie na jezdni.

Za bardzo kocham, by być obojętna

W czasie ostrych rygorów wprowadzonych pandemią, gdy ludzie ze strachem siedzieli w domach przerażeni koronawirusem bardzo brakowało mi dziecięcego gwaru przy szkole i na placu zabaw. Jak się było nauczycielem z zamiłowania to nawet na emeryturze zostają nawyki i obowiązki z przeszłości. Za bardzo kocham i cenię dzieci abym patrzyła obojętnie na zachowania, które mogą się źle skończyć. Przemyślcie to kochani rodzice i wspaniali młodzi chłopcy – przyszłość naszego kolarstwa. Tak bym chciała, żeby plac zabaw był nim naprawdę, bo Bogucin na to stać. Przynajmniej do tej pory tak było… .