Warsztaty z kropką
Życie jest niesamowite. Zdarza się, że zupełnie nieoczekiwanie obdarza nas wspaniałymi prezentami. Ostatnio otrzymałam niezwykły dar od losu – zostałam zaproszona do udziału w warsztatach literackich prowadzonych przez Panią Monikę Oleksa.
Urzeczona i zaciekawiona
I w pewien zimowy, chłodny dzień, z podekscytowaniem, ale i pewną dozą niepewności, przekroczyłam progi wiejskiej chaty w Bogucinie. Od pierwszej chwili zostałam urzeczona tym miejscem. Przestrzeń wypełniona sprzętami, obrazami, zdjęciami i wszelakim rękodziełem spowodowała, że jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki przeniosłam się do innego świata, w którym zatrzymał się czas. Od wejścia poczułam się bezpiecznie i dobrze. Przepełniona ciekawością, weszłam dalej i moim oczom ukazała się wiejska izba z suto zastawionym stołem, wokół którego siedzieli uśmiechnięci, życzliwi ludzie.
Kropka i co dalej?
Przy nastrojowym świetle i trzaskającym ogniu w piecu, rozpoczęły się zajęcia. Pani Monika skrupulatnie sprawdziła pracę domową uczestników, ale bynajmniej nikt nie czuł się przez to spięty. Każdy chętnie podzielił się swoim słowem. Słuchałam wszystkiego z wielką uwagą i zainteresowaniem. Wypełnił mnie podziw dla talentu, jaki objawili uczestnicy warsztatów i z każdą minutą narastała moja ekscytacja i fascynacja ludźmi oraz miejscem, w którym się znalazłam. W dalszej części zajęć, otrzymaliśmy od Pani Moniki nad wyraz kreatywne ćwiczenie. Każdy z nas, miał za zadanie postawić kropkę na białej kartce i opisać to, co widzi. Bystro popłynęły skojarzenia i myśli, które sprawnie zamieniły się w słowa. Zaskakujący był fakt, że zwyczajny punkt na kartce, przez każdego z nas został inaczej potraktowany. Jedne kropki były wielkie, inne małe. Jedne widniały na środku kartki, a inne bardziej z boku. Co ciekawe, większość z nas skupiła się tylko i wyłącznie na postawionej kropce. Jednak znalazły się wyjątki, dla których to właśnie ta biała, niezapisana przestrzeń była ważniejsza. Niesamowite jest, że pomysłów na opisanie zwyczajnej kropki było tyle samo, ilu było uczestników warsztatów.
Ładunek niekoniecznie wybuchowy
Serdeczna atmosfera, jaka panowała w czasie zajęć, sprawiła, że czas upłynął błyskawicznie. Przepełniona wdzięcznością i radością, z niecierpliwością będę oczekiwać kolejnego spotkania. Każde takie zgromadzenie, to przygoda, przeżywana wspólnie z ludźmi, połączonymi pasją i miłością do słowa. A wszystko to odbywa się pod pieczą wspaniałej i niezwykle charyzmatycznej pisarki – Moniki Oleksa. Szczerze i gorąco polecam każdemu udział w takich warsztatach, gdzie można otworzyć się na drugiego człowieka i jednocześnie zatrzymać się nad słowem, od którego zawsze wszystko się zaczyna. Zachęcam również do zapoznania się z literaturą Pani Moniki, która niesie ze sobą ogromny ładunek różnorakich uczuć, misternie ubranych w słowa.
Joanna Jurkiewicz – nowy uczestnik warsztatów literackich
Oprócz doskonalenia swych umiejętność, po każdych zajęciach Pani Monika zleca nam pracę domową. Jedną z takich prac – autorstwa Grażynki – prezentujemy poniżej:
Za uchylonymi drzwiami.
Maria błogo leżała na łóżku w białej, świeżo upranej pościeli, którą przed chwilą założyła młoda salowa. Jej łóżko stało przy oknie przez które widziała robotników pracujących na budowie. Od kilku dni już montują okna. Podziwiała ich codzienny trud w deszczowe, marcowe dni. Z drugiej strony sali przez drzwi słyszała rozmowy pielęgniarek: „pacjentka spod czwórki – o czternastej zabieg, pani Małgorzata spod dziesiątki – na rentgen. Pani Maria z trzynastki – o dziesiątej operacja, sprawdzić ciśnienie i temperaturę”.
– To chyba o mnie. Ciśnienie i temperaturę? Chwila poruszenia. Po paru minutach pojawiła się pielęgniarka która podeszła do jej łóżka i pogodnie spytała:
– jak się pani czuje, pani Mario?
– dobrze – odpowiedziała lekko zdenerwowana pacjentka.
– Za około dwadzieścia minut, o dziesiątej zawieziemy panią na salę operacyjną. Wyniki ma pani dobre, dokumenty są podpisane. Wszystko będzie dobrze, proszę się nie bać.
– Ile będzie trwała operacja? – spytała drżącym głosem kobieta,
– a to lekarz pani nie mówił? – około dwóch godzin.
Dwie godziny … ,tak lekarz mówił ale Maria chciała się upewnić.
– Za dwadzieścia minut wszystko się zmieni.
Jakiś dziwny lęk poczuła, przecież wszystko wcześniej przemyślała – każde „za” i „przeciw”. Nie dopuszczała myśli, że może się nie udać. To już czwarta operacja, wcześniejsze się powiodły, po nich szybko doszła do siebie. Bóle kręgosłupa znacznie się zmniejszyły. Liczyła, że tym razem też będzie dobrze i odzyska pełną sprawność. Wyobrażała sobie, że będzie mogła podróżować, tańczyć, pracować; bez bólu, bez tabletek. Jej rozmyślania przerwał wchodzący do sali znajomy lekarz.– Pani Mario, zabieramy panią na operację.
Podszedł do łóżka, ujął ją za rękę i spokojnie powiedział:
– będzie dobrze.
Za lekarzem weszły do sali dwie pielęgniarki i po paru minutach zamieszania kobieta była na drugim piętrze na sali operacyjnej. To wszystko działo się tak szybko, że trudno było jej zebrać rozbiegane myśli. Lampy na białym suficie, jakieś urządzenia, lekarze, pielęgniarki, jej niepokój, rozmowy medyków. Wszystko wirowało jak na karuzeli.
– Pani cała drży, proszę się nie bać – powiedział lekarz,
– jak się pani obudzi to powiem dobry kawał.
– Panie doktorze, ten o rybaku? – spytała stojąca obok pielęgniarka w białym fartuchu.
– Tak, ten o rybaku – potwierdził mężczyzna.
– Pan doktor to niezły kabareciarz – dodała z uśmiechem młoda medyczka.
– A teraz niech pani liczy od dziesięciu do jednego – słyszała głos lekarza który zakładał jej maskę na usta.
Maria zamknęła oczy.
– 10, 9, 8, 5 … – i zrobiło się jej tak błogo, tak dobrze, już nic nie czuła.
Zamknięte oczy ukazały jej białą salę. Tak tę szpitalną. Cała była pusta, biała, a ona stała sama na środku sali. Rozglądała się i zauważyła w ścianie białe drzwi. Były niedomknięte. Spokojnie do nich podeszła i za uchylonymi drzwiami zobaczyła inny świat. Piękna łąka, zielona młoda trawka, jakieś drobne kwiaty, krzewy… . Nie wiedziała gdzie jest. Ale jakaś tajemnicza moc, pociągała ją aby iść dalej. Wokół było tak pięknie, jasno, ciepło i ta magiczna energia, która ją otaczała. Poczuła się tak dobrze, jak nigdy wcześniej. Nie czuła swojego ciała. Była lekka jak piórko. Spojrzała na siebie. Była w białej szpitalnej koszuli, ale ona wydała się jej piękną białą sukienką. Jej ciało było tak delikatne jak młodej dwudziestoletniej dziewczyny.
– Gdzie ja jestem? Co się dzieje? – zastanawiała się z niepokojem. Szła dalej, wszystko wokół było tak urocze, tak delikatne. Piękne kwiaty, cichy szum strumyka, czyste powietrze, subtelny wietrzyk pieścił jej twarz, słodkawy zapach roślin unosił się w powietrzu.
– Ale jak to? Czemu jestem tu sama? Dlaczego nikogo nie ma?
Ta magiczna siła i światło przyciągały ją do siebie. Idąc dalej słyszała w oddali dziecięcy śmiech, ale nikogo nie widziała. Przypomniała sobie bawiące się dzieci.
– Ja chyba jestem w raju!
Przez myśl przebiegł jej kolorowy obrazek z Pisma Świętego dla dzieci.
– Ale jak to w raju? A gdzie jest Bóg? Gdzie Sąd Boży? Gdzie inni ludzie? – ta myśl była chwilą. Szła dalej upajała się mocą i światłem, które ją otaczało. I kolejna myśl przebiegła jej przez głowę
– To jest Niebo, jestem w Niebie. Nic mnie nie boli, czuję się doskonale, tak lekko i Tu jest tak pięknie. Nawet nie wyobrażałam sobie że gdziekolwiek może być tak cudownie!
– Nagle w jej głowie pojawiła się kolejna myśl, przypomniały się słowa, które czytała kiedyś w biblii „….ani oko nie widziało, ani ucho nie słyszało co Bóg przygotował …”
– Ja już nie chcę stąd wracać. Chcę znaleźć Boga i podziękować za to, że Tu jestem, że przygotował mi takie wspaniałe miejsce. Bóg jest moim Przyjacielem, moją Miłością, Jego Światło czuję w sobie, jestem Jego częścią.
– Dlaczego nie chciałam umierać?
– Obym już nigdy stąd nie wróciła na ziemię. Tu jest początek mojego nowego życia. Ja chcę tu zostać na zawsze.