„Jestem mamą…”
Jestem mamą … przez 365 a bywa, że i przez 366 dni w roku. I bardzo dobrze. Jestem świetną mamą, cokolwiek to znaczy. Jestem szefem kuchni, sprzątaczką, praczką, pomywaczką, krawcem, pomocą medyczną, psychologiem i tylko niebiosa wiedzą kim jeszcze. I dlatego dzisiaj – 26 maja chciałabym wcielić się w jedną tylko rolę i pobyć… sobą. Tego jednego dnia chcę robić tylko to, na co ja mam ochotę, a nie Wy – kochane Małpiszony. Skakać z bandżi? Niekoniecznie. Polecieć balonem? To jest myśl, ale… na razie niech myślą pozostanie. Wsiąść do pociągu byle jakiego ? Raczej nie. To czego chcesz mamo?” – zadźwięczy pytanie. Odpowiem na inne: czego nie chcę dzisiaj. A nie chcę:
- prezentów, które sama Wam wskażę
- laurki z wielkim „love”
- czekoladek, które będą mnie kusić, choć wiecie , że jestem na diecie
- sprzątać, zmywać, prać i gotować
- słyszeć grzmotów zamykanych drzwi
- waszych kłótni i złośliwości
- marsowych min na Waszych obliczach
Mogłabym stworzyć listę o kilometr dłuższą, ale po co? Dlatego zamiast niej, chcę Wam powiedzieć, to co czuję odkąd Was mam: dobrze, że jesteście. Bo, pomimo Waszych wad i niedoskonałości (któż ich nie ma?) jesteście paliwem w motorze moich dni. A w dniu swojego święta życzę sobie, żebyście znaleźli swoją drogę i miejsce w życiu; żebyście poznali co znaczy być szczęśliwym i spełnionym; żebyście posiedli mądrość dobrych wyborów i uczynków; żebyście zachowali ciekawość dla świata i ludzi. A jeśli ktoś ma przez Was płakać, niech będą to łzy radości i wzruszenia. Tego sobie życzę na Dzień Mamy. Nie kwiatów, czekoladek i prezentów. I jeszcze… odrobiny poezji, choćby takiej, jak te strofy stworzone przez Bronisława Pietraka: