„A przecież nie cały umieram…”

Działo się to 10 lat temu, od lutego do marca 2005 roku – Jan Paweł II odchodził do wieczności, a wypełniło 2 kwietnia o godzinie 21.37 – odszedł. A jeszcze podczas Niedzieli Palmowej pojawił się w oknie Pałacu Apostolskiego, by pozdrowić wiernych trzymaną w ręku palmą. Jeszcze na zakończenie mszy świętej odprawianej w Niedzielę Wielkanocną ukazał się w oknie swego apartamentu i chciał po raz ostatni przemówić – i już nie mógł. Nie mógł wydobyć głosu – i był to jeden z najbardziej poruszających momentów jego posługi. Ten tragiczny gest dłoni,
to usilne pragnienie cierpiącego papieża, by popłynęły słowa. Chwila nie do zapomnienia. Tak, jak na zawsze pozostanie w pamięci inny obraz: tłumu zgromadzonego na modlitewnym czuwaniu na Placu Świętego Piotra w dniu 2 kwietnia. Tłumu wiernych, który kilka minut po godzinie 22.00 najpierw zamarł w ciszy a, za moment zaczął klaskać i po raz ostatni zaskandował „Wiwat Papa!”, w odpowiedzi na słowa wygłoszone przez arcybiskupa Leonardo Sandri: „O godzinie 21.37 nasz Ojciec Święty odszedł do domu Ojca”.
A mimo to, od tylu lat wciąż jest z nami spuścizną, jaką po sobie pozostawił, bo jak sam napisał: „… przecież nie cały umieram. To, co we mnie niezniszczalne trwa …”.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *