Kiedyś odejdę… .

Wszyscy kiedyś odejdziemy. Bez wyjątku. I niby wiemy, że to „kiedyś” nadejdzie. Może jutro, może pojutrze. Niby wiemy… ale w codziennym zapędzeniu nie zgłębiamy tej wiedzy, nie analizujemy jej, nie zaprzątamy sobie nią – i  tak zajętej ogromem spraw – głowy.

A tak w głębi serca, póki sił i zdrowia nie brakuje; zuchwale myślimy, że owo „kiedyś” nam się nie zdarzy.
Dlatego potrzebne są chwile listopadowej zadumy, żeby nad grobami nieobecnych przystanąć w pędzie. I pomyśleć. O nieuchronnym przemijaniu, ale i o radości, która jeszcze przed nami. Bo nawet jeśli nie cofniemy czasu, ten, który nam pozostał możemy przeżyć tak, by życia nam było ciągle mało. Bo zawsze jest coś, co chcielibyśmy zobaczyć, zrobić, zakończyć. I większość z nas postawi – w ślad za Panią Zosią Abramek, autorką poetyckiej refleksji „Kiedyś odejdę” – pytanie: „Czy mogę jeszcze troszeczkę zostać?”

 

Kiedyś odejdę

Wiem, że odejdę. Każdy odchodzi
wcześniej czy później zamknie powieki.
Co dalej będzie i kto tam będzie?
a może cisza, ciemność na wieki?

Jaki ślad po mnie tutaj zostanie?
– tyle, co wietrzyk psotny przeleci.
Będą czekały na karmę koty
a może czasem wspomną mnie dzieci.

To, co przeżyłam jest tylko moje
były radości, wzloty, upadki,
troski, zmartwienia i łez do woli.
Zwyczajne życie żony i matki.

Czy mi zależy by ktoś pamiętał?
– wszystko przemija, ludzie odchodzą.
Ilu mych przodków już bezimiennych
i nowe dzieci ciągle się rodzą.

Swoje „pięć minut” to przeznaczenie
tyle będziemy na ziemskim globie.
Krótko czy długo, źle to czy dobrze?
– przystań w tym pędzie, pomyśl o sobie.

U kresu życia gros podsumowań,
ocen, rozważań i „gdybań” wielu,
marzeń, by wrócić do lat dziecięcych
i znacznie mądrzej zmierzać do celu.

Było, minęło. Nie cofniesz czasu
nieubłagalnie posrebrzy skronie.
choć fizjologia płata nam figle
w oczach iskierka wigoru płonie.

Pamięć zawodzi, odchodzą bliscy
zostaje wszechświat piękny, szeroki.
Starczy gdy o mnie pamiętać będą
słońce i księżyc, wiatr i obłoki,

kropelki deszczu w czas letniej burzy,
śnieżynki zimą – kształt ich kochałam,
ziarenka piasku, lessowe pyłki,
wszystko na ziemi co podziwiałam.

Podobno ujrzę światło w tunelu
lekko popłynę ku tej jasności
będzie beztrosko, dziwnie i pięknie
w ogrodzie marzeń, w raju świętości.

Jestem już trochę zmęczona życiem
nie mogłam wszystkim zadaniom sprostać
cudów przyrody nie obejrzałam
czy mogę jeszcze troszeczkę zostać?

Czerwiec 2024-10-28