Bogucinianki w Zalipiu

Weekend 5-6 października Koło Gospodyń Wiejskich „Bogucinianki” z Bogucina przeznaczyło na wyjazd warsztatowo-integracyjny. Szaro, buro, dżdżyście powitał sobotni ranek bogucińskie kobiety gotowe na wyjazd. Nie dałyśmy się jednak zrazić pogodzie. Jak szaro to przecież po to pojedziemy do Zalipia, by nauczyć się kolorować otaczający nas świat!

Malowana wioska

Zalipie to wieś jedyna w swoim rodzaju. To słynna na całą Polskę (i pewnie poza nią!) malowana wioska. Domy, stodoły, obory, szopy, garaże, studnie, płoty, ule, a nawet psie budy zdobią tam kolorowe kwiaty. Wnętrza domów również są w ten sposób zdobione. Ściany, sufity, piece, meble. To bukiety, girlandy, oblamówki pełne kolorów.
Najpierw zwiedzałyśmy muzeum prekursorki tego trendu. Poznałyśmy historię kobiety-społecznika, która  zapoczątkowała tradycję malowania chat. Prześledziłyśmy rozwój tego zwyczaju na przestrzeni lat i jej obecny kształt. Szokiem dla wszystkich był fakt corocznego zamalowywania dekoracji i tworzenia jej od nowa. Każdego roku rozstrzygany jest konkurs na najładniejszą dekorację. Nie zazdroszczę pracy sędziom! Każdy uczestnik ma nieco inne spojrzenie na kolory i kształt kwiatów. Każdy dodaje coś swojego do malunku. Tradycję malowania kontynuują kolejne pokolenia, kobiety i mężczyźni, starsze osoby, młodzi i dzieci. Cała plejada artystów!
My też spróbowałyśmy swoich sił w tej dziedzinie. Na warsztatach zmierzyłyśmy się najpierw z kolorowanką, a potem ze zdobieniem deski. Nie było łatwo, ale wyszło cudownie! Wszystkie piękne, choć każda inna.
Po tej ciężkiej pracy, gdy nasze „dzieła” schły, zjadłyśmy na obiad coś, czego nie ma w naszym bogucińskim menu: zalipskie pirogi: mięciutkie ciasto z nadzieniem z gotowanej a później podsmażonej z cebulką i wiejską kiełbasą – słodkiej kapusty. Pycha! Ciekawostką jest, że zalipskie pirogi wpisane są na listę produktów tradycyjnych.

Po drodze do Buska

Kontynuacją kwietnej wycieczki było zwiedzanie malowanego kościoła w Nowym Korczynie. Kwiatowe dekoracje oplatały jego wnętrze, jedna
z kapliczek kościelnych cała tonęła w kolorowym kwieciu. Z samego zaś jej przodu oczy cieszyły dwa ornaty zdobione kwiatami.
Popołudnia są już krótkie, a my żądne wrażeń pojechałyśmy jeszcze do Wiślicy. Tam udało się nam zobaczyć średniowieczną bazylikę kolegiacką
pod wezwaniem Narodzenia Najświętszej Maryi Panny. Zrobił na nas duże wrażenie, a po rozmowie z kościelnym – Zbigniewem postanowiliśmy wrócić tu dnia następnego, by zwiedzić muzealne podziemia.
W drodze do miejsca noclegu zahaczyliśmy jeszcze w Wiślicy o ruiny synagogi. Niestety tylko z zewnątrz mogliśmy popatrzeć na mury, bo środek zamknięty był na kłódkę.

W Busko-Zdrój i Wiślicy

Nocowaliśmy w Busku-Zdroju. Tu po śniadaniu i porannej mszy spacerowaliśmy po malowniczym parku zdrojowym. Obejrzeliśmy Aleją Gwiazd,
o której lokalny serwis pisze:

Położona między główną fasadą buskich Łazienek a fontanną Aleja Gwiazd to trwała pamiątka po odbywającym się corocznie w Busku-Zdroju Międzynarodowym Festiwalu Muzycznym im. Krystyny Jamroz. Tworzą ją płyty z zatopionymi w nie, odlanymi z brązu „Słoneczkami” autorstwa artysty-rzeźbiarza Jacka Kucaby z Tarnowa. Każde „Słoneczko” upamiętnia inną znaną postać związaną z tym wyjątkowym świętem muzyki. Każdego roku przybyłe do kurortu gwiazdy osobiście odsłaniają płyty pamiątkowe, a wydarzenie to gromadzi zawsze szeroką publiczność i na stałe już wpisało się w festiwalową tradycję. Do artystów uhonorowanych w ten sposób należą m.in. Krzysztof Penderecki, Bogusław Kaczyński czy też Leopold Kozłowski.

Następnie wdychaliśmy lecznicze opary solne w ogromnej tężni. Kolejnym punktem wycieczki były wspomniane podziemia, więc wróciliśmy
do Wiślicy. Tam, u podnóża kolegiaty, znajduje się Muzeum archeologiczne. Po krótkim wstępie przewodniczka zaprowadziła nas do podziemi świątyni. Tam krok po kroku odsłaniała przed nami historię zapisaną w ich murach. Widzieliśmy mury pierwszego kościoła, artefakty z pobliskiego grodziska, fragmenty skarbu odkrytego przy zabezpieczaniu zabytków. Kawał historii. Opowieści wspierane były emisjami filmów, gdzie mogliśmy zobaczyć średniowieczną zabudowę Wiślicy.

Z Pacanowa do domu

Czas mijał szybko, a przed nami jeszcze jedna atrakcja – Muzeum Bajki w Pacanowie. Przed jego zwiedzaniem przespacerowaliśmy się po ryneczku tej niewielkiej miejscowości. Obowiązkowe było zdjęcie z Koziołkiem Matołkiem! Potem pani przewodnik wprowadziła nas w świat bajek, tych starszych
i tych całkiem nowych! Nie na wszystkie pytania znałyśmy odpowiedź. A zabawa była przednia. Zwłaszcza przy emisji bajki o Koziołku Matołku.
Tymczasem zapadł zmrok, a do domu daleko. Trzeba było ruszyć w drogę powrotną. Czas podróży umilały nam piosenki i przyśpiewki ludowe. Niestety okazało się, że często znamy jedynie początkowe zwrotki. Koniecznie, na kolejną wyprawę – musimy zabrać ze sobą śpiewniki!