W Rumiankowej Krainie

Koło Gospodyń Wiejskich „Bogucinianki” z Bogucina wraz z niezrzeszonymi mieszkankami wsi udały się w miniony weekend na integracyjny wyjazd warsztatowy do „ Krainy Rumianku”. Po drodze zahaczyłyśmy o Parczew, gdzie obejrzałyśmy piękny nowoczesny kościół pod wezwaniem Opatrzności Bożej, później gotycką Bazylikę Mniejszą z usytuowaną na zewnątrz niej piękną Drogą Krzyżową wyrzeźbioną w kamieniu.

Perełka Polesia 

„Kraina Rumianku” to niesamowite miejsce na mapie Polski. Niewielka miejscowość Hołowno koło Parczewa skrywa w sobie tę perełkę. Stare drewniane budynki po odrestaurowaniu przyciągają wzrok i zapraszają już samym swoim widokiem. Całe podwórko pełne jest niezwykłych atrakcji. Kryta strzechą z trzciny drewniana stodoła szeroko otwiera swoje wierzeje ukazując wnętrze będące w stanie pomieścić setkę gości na przyjęciu okolicznościowym. Drewniana podłoga zachęca do tańczenia. Obok znajduje się budynek spichlerza, adaptowany na miejsce do spania. Po drugiej stronie stoi stary drewniany domek również przygotowany na nocowanie. Jest też miejsce na ognisko, studnia z żurawiem, altanka, budynek sauny z prysznicem pod gołym niebem oraz japońska beczka do kąpieli z podgrzewaną wodą. Prócz zabytków mamy też budynek zbudowany z kostek słomy nasączonych gliną. To budynek z poddaszem użytkowym. Z łazienką i kominkiem. Dla kilku osób są tam miejsca noclegowe. Największą bryłą
jest stojący przy wjeździe na posesję wyremontowany budynek po szkole podstawowej. Na trzech kondygnacjach mieszczą się sale warsztatowe, stołówka, kuchnia, pomieszczenia biurowe oraz pokoje noclegowe.

Trudno o nudę

Było co oglądać na miejscu i było co robić. Wszystkie panie podzielone na dwie grupy udały się na warsztaty. Jedne piekły i zdobiły babeczki, a drugie robiły kwiaty ze słomy. Co kto lubi. A jak skończyło się swoje – można było podpatrzeć, co robią inni. Cztery godziny warsztatów wyczerpały ręce
i umysł. Regenerujący posiłek podano nam w przestronnej, cudnie wystrojonej stodole. O muzykę już same zadbałyśmy, jak już ogarnęłyśmy podłączenie telefonu do kolumny głośnikowej. Śmiech i śpiewy trwały do późnego wieczora.

W ziołowej krainie

Rano, po śniadaniu, udałyśmy się do Manufaktury Zielarskiej oddalonej od nas o dwa kilometry. Tam napojone rożnymi herbatkami, oszołomione zapachami, zasypane wiadomościami o ziołach mogłyśmy zaopatrzyć się w interesujące nas preparaty. Spacer po ogrodzie ziołowym dostarczył nam wielu wrażeń nie tylko wzrokowych, ale też smakowych. Pomimo jesiennej aury było tam co oglądać. A odpoczynek po spacerku mieliśmy w chacie solnej, gdzie w przytłumionym świetle, wśród kapiącej solanki można było rozsiąść się w fotelu i złapać chwilę oddechu.

Z beczki do podziemi

Czas płynął szybko przy interesujących rozmowach, ale trzeba było ruszać dalej. Pojechałyśmy na mszę niedzielną do Podedwórza. Po powrocie do bazy noclegowej czekała na nas beczka z nagrzaną wodą. Pomimo zimna na dworze rozebrane do strojów kąpielowych szybko ruszyłyśmy do balii. Tam czekała gorąca już woda. Cudownie szybko oddawała nam swoją ciepłotę rozgrzewając nasze zmarznięte w chłodnym kościele ciała. Krótka kąpiel dodała nam kolorów i już rozgrzane ruszyłyśmy na obiad, po którym trzeba było wyjeżdżać z Hołowna. Nie był to jednak koniec rozrywek.
Na 16.00 , w Lublinie, przy Trybunale Koronnym czekała na nas przesympatyczna pani przewodnik, by zaprowadzić nas do lubelskich podziemi.
Tam, głęboko pod ulicami i budynkami Starówki, opowiadała nam historię Lublina. Od pradawnych czasów, poprzez królewskie czasy aż po wojny.
O tym jak rozrastał się Lublin i jak się palił. Korytarze podziemne ciągną się podobno na 15 kilometrów z czego jedynie część jest odrestaurowana i udostępniona zwiedzającym. A rozwidleń było mnóstwo widocznych. Kto wie co tam jeszcze może być? Widok dwunastometrowego komina ciągnącego się w górę – ku światłu na powierzchni, sprawiał niesamowite wrażenie.

Z podziemi do domu

Wycieczkę naszą zakończyliśmy pod szkołą w Bogucinie, gdzie w budynku „oświatowym” można było oddać swój głos w wyborach parlamentarnych. Kto chciał – oddał i dopiero wtedy wycieczkowe towarzystwo rozpierzchło się ku swoim domostwom.
Pełen emocji weekend zleciał nie wiadomo kiedy ale na długo zostanie w naszej pamięci. Często będziemy wracać do niego w czasie rozmów.
Ciekawe pomysły na rękodzieło, inspiracje warsztatowe, zawiązane znajomości. Nauka i wypoczynek, zwiedzanie i warsztaty. Mnóstwo korzyści i szansa na kolejną edukacyjną przygodę; bo nie od dzisiaj wiadomo, że podróże kształcą i czas na naukę przeznaczony – nigdy nie jest stracony!