Bogutki w Krasnobrodzie
Ostatni tydzień wakacji Bogutki spędziły w Krasnobrodzie. Czas wypoczynku nie oznaczał tu jednak leniuchowania, o nie! Na wyjazd zaplanowano tyle atrakcji, tyle zajęć, że nawet na chwilę nuda nie zajrzała do bogutkowych pokoi. Zresztą nawet jak tam była to nikogo nie zastała.
Bogutki szalały po okolicy i oglądały wszystko, co było warte uwagi. I nie wszędzie zdążyły pójść! Było krótko, ale intensywnie. Najpierw Zagroda Guciów, a potem w Krasnobrodzie: Park dinozaurów, park linowy, kapliczka świętego Rocha, kościół, ptaszarnia koło kościoła, święte źródełko z kapliczką. Do tego nie zabrakło wypadów na pizzę, na lody, na spacer wieczorową porą, ognisko pod gwiazdami, no i oczywiście plaża z kąpielą.
Ale były też warsztaty taneczne z Panem Grzegorzem.
Wszędzie chodziliśmy na piechotę. Żeby nie zgubić się w tłumie turystów małych i dużych, każdy miał na ręce zawiązaną szarfę. Zieloną z żółtym, jak bluzeczki bogutkowe.
Czas mijał bardzo szybko. Ani się obejrzeliśmy, a trzeba było się spakować i wracać. Nastroje jednak były dobre. Dzieci troszkę zmęczone, ale zadowolone. W czasie drogi powrotnej ułożyły rymowankę o swoim pobycie w Krasnobrodzie.
Krasnobród cały fajny jest
Tu wszystko dzieciom podoba się
Piaszczysta plaża, grzeje słoneczko,
Burzy i deszczu nie ma ni deczko!
Wokół stragany, pamiątek masa,
Zaraz w portfelu stopnieje kasa.
Mili ludzie tutaj mieszkają,
Ciągle się do nas uśmiechają,
Bardzo uważać trzeba na osy,
Bo do słodkości pchają swe nosy.
W parku linowym są trzy poziomy,
Każdy swój przeszedł i był zadowolony.
W lesie dinozaur ryczy donośnie,
Zza drzewa zerka i w oczach rośnie.
Kto okulary 3d na nos swój włoży,
Gdy nań popatrzy wnet się zatrwoży.
Wśród drzew kapliczka Rocha schowana,
Schodami wokół jest opasana.
Życzenia święty spełnia każdego,
kto aż trzykrotnie przejdzie wokół niego.
Wieczorem Kubie i Zuzi się zatęskniło
Lecz w końcu wszystko się uspokoiło.
Pani Jadzia w nogach łóżka spała,
Tęskniące dziecię po pleckach drapała.
Pani Monika noc całą z Lenką spała,
Bo w nocy czegoś się bardzo bała.
Po pierwszej bardzo burzliwej nocy,
Drewniany Anioł użył swej mocy,
Usiadł na swojej puchatej chmurce
I czuwał nad snem dziewczynek w trójce.
Chłopcy o posiłki trochę się martwili
I przy jedzeniu strasznie się śpieszyli.
Pani Beata uwagę im zwróciła
I jeść kulturalnie ich nauczyła.
Całe popołudnie na plaży i w wodzie
Spędziły dzieci ku swej ochłodzie.
Z wody wychodzić wcale nie chciały,
Skakały, chlapały i nurkowały.
Smerfa-Marudę grupa nasza miała,
To Paulinka ciągle narzekała
Że nogi bolą, że położyć by się chciała,
A potem nad głową chłopakom tupała.
Chłopcy do pokoi dziewcząt nie pukali,
Tylko od razu z buta wpadali.
Dziewczyny krzyczały, chłopcy piszczeli,
Dopiero po wieczornym spacerze ochłonęli.
Jednej nocy dziewczęta na podłodze spały,
Bo taką sobie rozrywkę wydumały.
Odważne jednak bardzo nie były
I od młodszych lampkę nocną pożyczyły.
Dziewczyny starsze trochę fochy strzelały,
Ale na koniec to one najpiękniej swój pokój posprzątały.
Ognisko wieczorne wszystkich rozgrzało,
Śpiewów bogutkowych przy nim było niemało.
Alana święte źródło mocno przyciągało
aż w końcu całego go skąpało.
Wszystkie swoje winy odkupili,
Gdy w zgodzie w niedzielnej mszy uczestniczyli.
Grzecznie w kościele, grzecznie w kaplicy
– Nikt niedociągnięć im już nie liczy.
Pokoje swe Bogutki z żalem opuściły
I obietnicą: za rok tu wrócimy!