Choinka – piękna nieidealnie

Czym jest choinka? Dekoracją? Tradycją? Każdy inaczej odpowie na to pytanie, tak jak każdy inaczej przeżywa święta. Każdy ma swoje zdanie, swoje poglądy, wierzenia, zwyczaje. Są drzewka jednokolorowe i wielobarwne; są jednolicie ubrane i szklane ozdoby, plastikowe, sznurkowe, niciane, słomiane, tekstylne. Przeróżne. Czasem nie ma jej wcale. Kompozycja, stroik, kilka gałązek świerka, jałowca lub mahonii zastępuje świąteczne drzewko.

Tradycja i nowoczesność

Choinka w moim domu jest niezbędnym elementem przygotowywania rodzinnych świąt. Spotkanie rodziny rozpoczyna się od ubierania choinki. Zwykle w przeddzień Wigilii. Razem, wspólnie. Duzi i mali. Ten poda bombkę, ten zawiesi łańcuch. Współpraca przy strojeniu zielonej panny rozgrzewa serca spragnione bliskości. Zaganiani, zapędzeni, w wirze spraw do załatwienia tracimy często kontakt z drugim człowiekiem, nawet tym, który mieszka pod tym samym adresem. Nieważny metraż. Żyć obok można przecież nawet w małej kawalerce! Wystarczy tylko nie rozmawiać… .
Nasza domowa choinka jest jak nasze życie. Czasem nieco chaotyczna, ale zawsze bardzo kolorowa. Swoje miejsce na niej znajduje tradycja i nowoczesność, dorosłość i dzieciństwo. Ozdoby zawieszane na gałązkach okraszane są pytaniami: skąd się wzięły? Dlaczego tu są? Opowieści płyną przybliżając minione lata, te bliższe i te dalsze. Historie rodzinne, pełne wzruszeń zapadają w serca słuchających.

Przeszłość i teraźniejszość

Mrok zakamarków gałęziowych rozświetlają nowoczesne lampki ledy, bo są bezpieczne i kolorowe. Tradycję reprezentują zaś bombki mające czasem tyle lat co i ja. Mam dwa okazy, którym zaraz stuknie 50-tka! Są dla mnie niezwykle cenne. Jedna z nich nosi na sobie ślady wosku ze świeczek parafinowych, jakie kiedyś mocowało się na drzewku. Opowieść o tym wywołuje w dzieciach niedowierzanie: Jak to, otwarty ogień na choince?! I nie było pożaru? Były pożary, niestety. Trzeba było bardzo uważać.
Są na choince zabawki z mojego dzieciństwa: pajacyki, tancerki, kogucik, mikołaje. Pamiętam, jak z bratem do rozwieszenia na gałązkach rozdzielaliśmy między sobą „swoje” ozdoby. To moje, to twoje. Razem wisiały na choince. Naszej, rodzinnej.
Są bombki robione przeze mnie w szkole średniej, na zajęciach ze szklarni. Trochę niekształtne, trochę nierówno wysrebrzone, ale moje własne. I dzieciom się podoba, że są właśnie takie. Nieidealne, z jakąś skazą, jak zwykły człowiek.
Mamy też bombki kupione na akcjach charytatywnych, pojedyncze egzemplarze podarowane przez dziadków i ciocie, na usilne prośby dzieci: „bo u nas takich nie mamy”. Niektóre, zakupione niedawno, arcydzieła sztuki zdobniczej, wypatrzone gdzieś w sklepie, na wycieczce szkolnej w fabryce bombek. Inne ozdoby były zrobione przez dzieci w szkole na zajęciach plastycznych. Są też przepiękne rękodzieła wyczarowane na szydełku przez ciocię i sąsiadkę.
Czasem jeszcze gdzieś zawiśnie cukierek-sopelek, czasem lukrowany piernik, ale nie siedzą na drzewku zbyt długo, bo są przecież najpyszniejsze na świecie! Łańcuchy srebrne oplatają choinkę wokół na przemian z koralami. Gdzieś tam błyska kolorami łańcuch sklejany przez dzieci pieczołowicie z paseczków, a wszystko przyprószone odrobiną włosia anielskiego.

Co roku dochodzimy do wniosku, że tym razem, nasza choinka jest najładniejsza, najpiękniejsza ze wszystkich, jakie do tej pory ubieraliśmy.
Dużo wszystkiego wisi na naszym drzewku świątecznym. Jest kolorowo i błyszcząco. Tradycja i nowoczesność, przeszłość i teraźniejszość. Po prostu obraz życia-nasza choinka.