PODOLANKA – 30 lat minęło jak jeden dzień
Podolanka obchodzi w tym roku jubileusz 30-lecia istnienia. Założyciele zapożyczyli nazwę dla restauracji od swego nazwiska.
Na początku ostatniej dekady ubiegłego wieku Zenobia i Marian Podolscy postanowili włączyć się aktywnie w ówczesny nurt przemian społeczno-gospodarczych i skonfrontować swe nadzieje dotyczące gospodarki wolnorynkowej z twardymi prawami kapitalizmu. Nie bez powodu wybór padł na gastronomię, albowiem „Pani Zenia” jako szefowa kuchni garbowskiej restauracji „Parkowa” przejawiała nieprzeciętne zdolności kulinarne. Jej gust smakowy sprawiał, że przygotowywane przez nią posiłki zaspakajały nawet najbardziej wybredne podniebienia bywalców owej placówki, należącej wtedy do Gminnej Spółdzielni „Samopomoc Chłopska”. Teraz te predyspozycje należało przenieść i odpowiednio wykorzystać na rodzimym gruncie.
Sam pomysł i chęci to jednak za mało. Żeby przyjąć pierwszych gości, potrzebny był dach nad głową. Państwo Podolscy wpadli na oryginalny pomysł i wypożyczyli od jednego z lokalnych przedsiębiorców autobus marki Jelcz, który był już częściowo przystosowany do zadań kulinarnych. I tak to się zaczęło…
Mylimy dziś tamten autobus z popularnym wówczas „ogórkiem”, czyli przyczepą autobusową. Młodszemu pokoleniu należy się wyjaśnienie, że w okresie PRL-u taką przyczepą nierzadko dojeżdżało się do pracy i do szkół. Krótki rozstaw osi powodował, że przyczepa podczas jazdy trzęsła się jak galareta, a komfort podróży obniżały kurz i spaliny pochodzące od ciągnącego ją autobusu. Ponadto zimą panowała w niej temperatura zbliżona do tej na zewnątrz, co sprawiało, że szyby bywały pokryte grubą warstwą lodu lub szronu. Jeśli ktoś z podróżnych zapragnął poobserwować, co dzieje się za oknem, musiał wychuchać albo wyskrobać otwór na zlodowaciałej szybie. Ot, taka sentymentalna ciekawostka i ulotne wspomnienie z młodości.
14 września 1991 r. wysłużony Jelcz otworzył swe podwoje dla okolicznych amatorów smażonych kiełbasek, flaczków, fasolki po bretońsku oraz piwa stając się dla nich ulubionym miejscem spotkań. Rok później została zatrudniona pierwsza kelnerka, Mariola Remijasz, pracująca w Podolance do dziś. Po dwóch latach jesienią 1993 r. tymczasowy bar opuścił Jelcza i przeprowadził się do lokalu, który wraz z zapleczem kuchennym znalazł ostoję w najniższej kondygnacji nowo wybudowanego domu rodzinnego Państwa Podolskich. Do pracy przyjęto kucharkę – Bożenę Bogusz. Na budynku pojawiło się logo „BISTRO Podolanka”, a Marian Podolski wymyślił nieszablonowe hasło reklamowe o następującej treści:
Czyś ty chłopie oszalał?
Czy ty nie masz rozumu?
Knajpa stoi przy drodze,
a ty idziesz do dumu.
Rodzinny projekt okazał się przysłowiowym strzałem w dziesiątkę również dla młodszego pokolenia. Syn Piotr, wracając w latach 1991-93 ze szkoły w Lublinie, wstępował na „Giełdę na górce” (dzisiejsza galeria Olimp), skąd odbierał towar potrzebny do przygotowywania barowych posiłków. Nie byłoby w tym nic niezwykłego, gdyby nie fakt, że z wyładowanymi siatkami podróżował środkami transportu publicznego. W tym czasie jego młodsza siostra Agnieszka pomagała mamie w pracach kuchennych oraz przy obsłudze konsumentów, przyuczając się powoli do kulinarnego rzemiosła. Dla obojga rysowała się życiowa szansa w domowym gastro biznesie.
Aby sprostać coraz wyższym wymaganiom okolicznych klientów oraz przejezdnych podróżnych, lokal potrzebował dalszych inwestycji. I to nie małych, zwłaszcza że tradycja wiejskich przyjęć weselnych organizowanych w domach prywatnych, stodołach i namiotach, gdzie bawiono się dotąd, aż wszystko zostało zjedzone i wypite, zanikała w ekspresowym tempie. Chętnych do spania na sianie po obrzędzie oczepin też coraz trudniej było znaleźć.
Państwo Podolscy, dostrzegając zmieniającą się obrzędowość weselną w naszej okolicy i w całym kraju postanowili wykorzystać sprzyjające okoliczności, by wstrzelić się w nowy nurt. W tym celu w roku 1998 rozpoczęto budowę dwukondygnacyjnego budynku z dwiema dużymi salami, mającymi wkrótce przyjąć znaczne ilości gości weselnych.
Pomyślano również o pierwszych pokojach gościnnych. Przyjęto do pracy kolejnych pracowników. Rok później zainstalowano obok powstającego budynku duży namiot na 200 osób, w którym odbyły się pierwsze, początkowo niewielkie przyjęcia pierwszokomunijne. Późniejsze namioty (a było ich kilka) sprowadzone zostały z… Bogucina k. Poznania.
19 czerwca 1999 r. rozpoczęła swoją działalność jedna z nowych sal weselnych. Okazja do debiutu była szczególna, ponieważ tego dnia sakramentalne „tak” przed ołtarzem garbowskiej świątyni wypowiedziała Agnieszka, córka właścicieli lokalu. Wieść o udanym i hucznym weselisku rozeszła się po okolicznych zagrodach i opłotkach lotem błyskawicy.
Nie odkryję Ameryki, jeśli napiszę, że to, co dobre przyjmuje się szybko. Tak było i w owym przypadku. Przyszłe pary małżeńskie zaczęły coraz śmielej obierać kurs na Podolankę i kolejka chętnych do wynajmu stale się wydłużała. W odpowiedzi na rosnące zapotrzebowanie właściciele Podolanki postanowili wydzierżawić (w latach 2003-2006) pomieszczenia po byłej restauracji „Parkowa” w Garbowie.
Wiosną 2007 roku wydarzyło się coś, co wymusiło przyśpieszenie kolejnej ważnej inwestycji. Niespodziewane przesunięcie terminu pierwszej komunii w garbowskim kościele spowodowało swoisty konflikt interesów, ponieważ nowy termin przyjęć komunijnych nałożył się z przyjętym o wiele wcześniej zamówieniem weselnym. Tylu gości w jednym czasie dotychczasowy lokal nie był w stanie przyjąć i obsłużyć. Znalezienie wyjścia w tej sytuacji nie było proste, choć wydawać by się mogło, że Podolscy mają w ręku silne argumenty, by części klientów odmówić. Nie odważyli się jednak tego zrobić, aby nie spotkać się z negatywnym odbiorem w środowisku. Postanowili więc „stanąć na głowie” i w ekspresowym tempie wykończyć salę na piętrze. Lepszą motywację trudno było sobie wyobrazić. Zadanie arcytrudne, ale zostało wykonane przed wyznaczoną datą końcową i w ostatnią niedzielę majową mogły się tu odbyć jednocześnie wszystkie zaplanowane imprezy.
Podolanka to nie tylko sale na przyjęcia weselne i okolicznościowe, to również bar czerpiący zyski z obsługi podróżnych, których dalsza obecność z racji otwarcia (2014 r.) pierwszego odcinka drogi ekspresowej Piaski –Warszawa stanęła pod dużym znakiem zapytania. Na szczęście obawy okazały się płonne. Dotychczasowi stali bywalcy nie zważając na dodatkowe kilometry, zjeżdżali z ekspresówki na „domowe jedzenie w przystępnej cenie”. Przyciągał ich tu m.in. specyficzny smak żurku gotowanego na świeżych ząbkach czosnku zamiast czosnkowego granulatu albo bigosu przygotowanego na kapuście kiszonej we własnym zakresie. W katalogu domowych produktów znajdują się również kiszone ogórki, marynowana papryka oraz zestaw smacznych lodów, ciast i deserów.
Rozpędzona karuzela biznesowa kręciła się na pełnych obrotach do marca 2020 do momentu, kiedy to epidemia koronawirusa wymusiła wprowadzenie zakazu organizacji wszelakich zgromadzeń.
Żeby nie dopuścić do paraliżu firmy i zwolnień wśród personelu trzeba było szukać nowych sposobów zarobkowania poprzez dotarcie do jak najszerszej grupy klientów. Postanowiono rozszerzyć ofertę dla sklepów o dodatkowe wyroby garmażeryjne i dania obiadowe w hermetycznych opakowaniach. Przygotowywano zestawy kulinarne na wynos. Te i inne działania pomogły przetrwać ten niezwykle trudny okres.
Kryzys w branży gastronomicznej zbiegł się z podjętą 2 lata wcześniej dobudową kolejnych pomieszczeń. Mimo finansowego zachwiania prace budowlane nie zostały wstrzymane i finalnie obiekt wyposażony w windę osobową został wzbogacony o kilka dodatkowych pomieszczeń, dających większą swobodę organizacji rodzinnych i towarzyskich imprez.
Popularność Podolanki jest na tyle duża, że trudno byłoby znaleźć spośród dorosłych mieszkańców bliższej czy dalszej okolicy kogoś, kto nie byłby tu na weselu, komunii, chrzcinach, przyjęciu jubileuszowym, Sylwestrze, Andrzejkach, czy innej imprezie okolicznościowej. A przecież oprócz tych działań państwo Podolscy wraz ze swoją ekipą bywają widoczni na rozmaitych uroczystościach plenerowych. Lista obsługiwanych przez nich corocznie imprez jest bardzo bogata, że wystarczy tylko wymienić:
- Festyn Sportowo-Rekreacyjny w Bogucinie,
- dożynki w Garbowie i Abramowie,
- lubelski Bieg Solidarności (wyżywienie dla ok. 800 osób),
- lubelski Rodzinny Rajd Rowerowy,
- bale charytatywne Uniwersytetu Przyrodniczego,
- okazjonalny catering dla Starostwa Powiatowego w Lublinie,
- okazjonalny catering dla Lubelskiej Agencji Ochrony Środowiska w Świdniku,
- okazjonalny catering dla lubelskiego regionu NSZZ Solidarność,
- SMALL w Garbowie (3 posiłki dziennie dla ok. 400 osób przez kilka kolejnych dni).
Właściciele restauracji są otwarci na przeróżne formy współpracy z lokalnymi jednostkami samorządowymi i społecznymi. Kiedy jest taka potrzeba- wspierają je finansowo lub rzeczowo.
Podolanka wciąż utrzymuje charakter firmy rodzinnej, dając stałe zatrudnienie dla ponad dwudziestoosobowej załogi oraz okresowe – przy obsłudze okolicznościowych imprez. Restauracja Podolanka to w końcu firma znana i uznana, głównie z racji sprawnej organizacji i obsługi przyjęć oraz doskonałej jakości i smaku serwowanych potraw.
Szanownym jubilatom składamy serdeczne gratulacje, a na kolejne lata życzymy dalszego dynamicznego rozwoju, sukcesów oraz wszelkiej pomyślności.
Foto. Archiwum Podolanka