Nie do końca beztroskie dzieciństwo
Zwykle z rozrzewnieniem wspomina się chwile swojego dzieciństwa. W pamięci wciąż żywe pozostają wydarzenia pełne dobrych emocji. Przywoływane systematycznie utrwalają się, spychając w niepamięć te mniej radosne. Tych nie było wcale mniej. Po prostu nie chcemy o nich pamiętać.
Każde pokolenie…
Kryteria szczęścia zmieniają się z czasem. Tak samo jak marzenia. Żeby zrozumieć to w pełni wystarczy popatrzeć na współczesne dzieci. Materialnie mają się lepiej. Na pewno posiadają więcej przedmiotów, ale też zdobyli inną wiedzę i żyją zupełnie inaczej niż my kiedyś. Nie gorzej i nie lepiej, wbrew pozorom. Czy są szczęśliwsze niż my byliśmy kiedyś?
I kiedyś i dziś rodzice nie zawsze mogli poświęcać swym dzieciom tyle czasu, ile chcieliby. Dzieci często chodziły po lekcjach z kluczem powieszonym na szyi, zostawały w domu same, opiekowały się młodszym rodzeństwem. Dziś wiele z tych zachowań jest nie do pomyślenia. Czy ktoś zostawi dwulatka na podwórku z czteroletnią siostrą? Często też 9-latki opiekowały się niemowlętami. Ze szkoły dzieci wracały pieszo, czasem po kilka kilometrów.
Odpowiedzialność za młodsze rodzeństwo, samodzielność, obowiązek wykonywania pewnych prac w domu i obejściu towarzyszyły pociechom od małego. Rodziny wielodzietne nie były rzadkością i o swoim własnym pokoiku można było tylko pomarzyć. Było ciasno, głośno, pracowicie.
Dziś większość dzieci ma swój własny pokój, całą masę zabawek na wyłączność, nikt nie obarcza ich opieką nad maluchem, zakres obowiązków domowych zwykle jest szczuplutki. Czy to jednak jest gwarancją szczęścia?
Niby razem
Bardzo chętnie zamykają się dzieci w swoim światku. Rozmawiają jedynie przez Internet, telefon. Gdy staną twarzą w twarz z rozmówcą, wówczas nie wiedzą jak mówić ani co. Często widuję dzieci i młodzież siedzącą niby razem, a każde pochylone nad swoim telefonem coś do kogoś pisze. Mając obok siebie kolegę lub koleżankę – milczy.
Kłócą się ze sobą pisząc, godzą się pisząc. Bardzo emocjonalnie, ze łzami w oczach, czasem bezsennie. I choć znajomych mają mnóstwo, trudno o prawdziwe przyjaźnie, o zaangażowanie bardziej osobiste. Bezpieczniej się czują ukryci za ekranem komputera czy telefonu. Stąd też nierzadko trafia się uczucie osamotnienia, wyobcowanie realne lub tylko wymyślone. Bolesne uczucia, z którymi nie umie sobie poradzić mała duszyczka. Małe potknięcie, nieporozumienie, jakiś drobiazg, urasta nagle do rozmiarów końca świata. I jak żyć z takim ciężarem na duszy?
Przede wszystkim… wysłuchać
Depresja, zachowania destrukcyjne, samookaleczenia, narkotyki to często następstwo nieradzenia sobie z emocjami. Świat jest teraz dostępny na wszelkie sposoby nawet dla tych najmłodszych. Łatwo sięgnąć po wszystko, co się zamarzy, co się zobaczy na filmiku. Zaciera się granica między światem realnym a tym pokazanym na ekranie. On lata – to i ja też mogę. Dorosły zobaczy sztuczność przekazu – dziecko uwierzy w to co widzi.
Teraz inne niebezpieczeństwa czyhają na dzieci. Dorośli starają się być czujni, lecz nikt nie jest w stanie uchronić dziecko od błędów. Nawet trzeba pozwolić mu na potknięcia. Byle tylko było w miarę bezpiecznie, byle by sobie krzywdy nie zrobiło wielkiej. Ale to już rola rodzica. Kochać i tulić, ale pozwolić oddychać samemu. Pozwolić na płacz, pocieszyć, pomóc wstać. A przede wszystkim wysłuchać, jak chce powiedzieć i wyciągnąć ze środka, gdy powiedzieć nie chce. Rozmawiać, nie dać się zbyć byle czym. Jak zacznie mówić – będzie tylko lepiej.