Kiedyś mnie nie będzie

Skutki rozprzestrzeniania się koronowirusa wydają się być nierzeczywiste. Patrzymy w ekrany telewizorów, wsłuchujemy w radiowe głośniki, śledzimy informacje w internetowej sieci i niby do nas dociera zagrożenie i śmiertelna trwoga a jednocześnie nie wierzymy. Tak do końca nie wierzymy, że to się dzieje naprawdę.

A co będzie, jak już nas nie będzie na tej ziemskiej kuli? Te i inne rozważania snuje Pani Zofia Abramek w poniższym wierszu. Może jego strofy skłonią i nas do refleksji czy chwili zasłuchania w myśli, które mimochodem skradają się, by przycupnąć w zakamarku umysłu.

Agnieszka Szymańska

                      Kiedyś mnie nie będzie 

Straszy nas koronawirus, lęk paraliżuje,
dewastuje zwykłe życie, niemoralność wszędzie.
Kocham ludzi i świat kocham zdobny w blaski, cienie.
Jakie będą losy ziemi, jak już mnie nie będzie?

Kto wypatrzy krokusiki, niebieskie hiacynty?
Kto szafirkom i narcyzom łyczek wody poda?
A winniczkom, kowalikom kto siedlisk poszuka?
Ja. Jak długo? Wszak nie jestem wcale taka młoda.

Kto posadzi kępki bratków wiosną przy chodniku,
by kolorem cieszyć oczy przechodniów i dzieci?
Jeżyk, żabka, żółwik, motyl – czy staną wśród kwiatów,
nawet jeśli mnie nie będzie, czy słonko zaświeci?

Komu będą śpiewać kosy pośród liści klonu
a turkawkom w dni upalne kto naleje wody?
Mą huśtawkę pod pergolą wiatr będzie kołysał
może ktoś posprząta ogród nim nastaną chłody.

Pelargonie ktoś posadzi w odcieniach karminu
i surfinie też lubiłam – one mnie niekiedy.
Jak już mnie nie będzie, myślę, że kwiaty zostaną
moje juki, wiciokrzewy nie zaznają biedy.

To co było nadal będzie ale już nie dla mnie,
czy potrafią tym się cieszyć przyszłe pokolenia?
Postęp ma ułatwiać życie a niesie zagładę
i oblicze pięknej ziemi bezpowrotnie zmienia.

Zalewa nas morze śmieci, trujących odpadów,
wszechobecny plastik zbiera bardzo krwawe żniwo.
Giną ssaki, ptaki, gady, owady, rośliny.
Zamiast prosto iść z postępem – jest okrutnie krzywo.

Wygodnictwo i beztroskę ceni homo sapiens,
niszczy wszystko wokół siebie, bo mu się należy.
Tropikalny las wycina na tek, mahoń, heban
i w szkodliwość takich działań nic a nic nie wierzy.

Ocieplenie – bagatela, kochamy upały
leżeć plackiem gdzieś na plaży – urlop zasłużony.
Nic, że susza plon niweczy, wysychają rzeki
ważna jest opalenizna ukochanej żony.

Aż się boję myśleć o tym jaki ten świat będzie
za lat dziesięć czy pięćdziesiąt a może wiek cały.
Mnie nie będzie i ciekawe czy przetrwają ludzie
może jakieś „Alfy” będą ziemią zarządzały?

Chemia truje bez pardonu nawet w formie leków,
bo o ziołach – bio-energo – ludzie zapomnieli.
chaty z drewna, gliny, słomy to dzisiaj utopia
wielu tylko w „Spa” zażywa leczniczych kąpieli.

Mnie nie będzie. Czy glob przetrwa i fauna i flora?
nie napawa optymizmem to, co się dziś dzieje.
Ten szalony „wyścig szczurów’ rychło się zakończy
ale będzie już za późno gdy świat otrzeźwieje.

Tak bym chciała czasem wracać choć na krótką chwilę,
zajrzeć w każdy znany kącik, pomyszkować wszędzie.
Dobry Boże, ukochałam ten świat bezkrytycznie.
Proszę, pozwól czasem wrócić jak mnie już nie będzie.

Może taka epidemia czegoś nas nauczy;
ktoś ten wirus wyhodował, ktoś go rozprzestrzenia.
Brak szczepionek, nie ma leków, jesteśmy bezbronni.
Cała ludzkość staje nagle w stanie zagrożenia.

Nasza żywność –  sama chemia, mięsa na sterydach,
Czym opasy faszerują: – wiedzą poniektórzy.
Zaś rośliny na nawozach, ciężkie od „oprysków”,
sprzedawane jako „Eko” w kłamstwie aż się kurzy.

Tej lawiny nie zatrzyma żaden ruch „Zieloni”
trucicielom środowiska „Grinpis” nie da rady.
Galopuje ku przepaści ukochana ziemia,
ludzie dążą intensywnie do samozagłady.

Może trzeba takich wstrząsów jak koronawirus,
by spowolnić tempo życia, „cyborgi” ośmieszyć.
Niech nabiorą cech człowieka i przejrzą na oczy
żeby pięknem otoczenia jak kiedyś się cieszyć.

Słońce wstanie, księżyc wzejdzie, pierzaste obłoki
wybudują cudne kształty na błękitnym niebie.
Czy się zmienią lądy, morza, czy przetrwają ludzie,
kiedy mnie już tu nie będzie i nie będzie ciebie?

Podaj rękę, spójrz łaskawie, lekko się uśmiechnij
ciesz się naszą wspólną chwilą i to miej na względzie,
że gdy zechcesz mnie przytulić mocno i wybaczyć
na nic chęci, jest za późno, mnie już tu nie będzie…