Karta Dużych Rozczarowań

Gdy wymyślono Kartę Dużej Rodziny, okrzyczano w telewizji, wychwalano i zachęcano do jej założenia, ale jakoś nie bardzo mnie to wszystko przekonywało. Poczytałam, podzwoniłam i doszłam do wniosku, że – szkoda zachodu.

Karta karcie nierówna
Minęło kilka lat. Trochę zapomniałam zdobytych wiadomości, a trochę – namawiana przez znajomych – wyrobiłam w końcu Kartę dla naszej rodziny. Rozczarowania zaczęły się, gdy chciałam z niej skorzystać. W kinie – nie honorują, na basenie – honorują ale inny kolor karty. Koniec złudzeń. Jak zwykle coś wymyślono ale nie do końca dobrze opracowano szczegóły. Zniżki oferują nieliczne punkty kulturalno – rozrywkowe. A jak już jest zniżka, to jednak pod pewnymi warunkami, np. nie bez znaczenia jest kolor karty. Okazuje się, że każda instytucja terytorialna, dla odróżnienia, ma inny kolor karty. Czyli znowu mamy podział na lepszych i gorszych. Inna wyrobiona w gminie, inna w powiecie a jeszcze inna w województwie. Może nawet jakąś ogólnopolską wymyślili? Z każdą dostaniemy rabaty w innych punktach.

Gdzie więc wyrobić kartę by z niej najwięcej skorzystać? Nie wiem. Nie rozumiem mechanizmu funkcjonowania takiego rozdziału. Jak mam dużą rodzinę to mam ją i w gminie, i w powiecie, i w województwie i w ogóle na całym świecie! Mam i już! Dlaczego jej ważność jest ograniczana terytorialnie? I to w sztuczny sposób i bardzo nielogiczny. Nie uznają mojej karty na pobliskim basenie Atrium w Nałęczowie, a dostałam zniżkę na bilety w Energylandii w Zatorze niedaleko Krakowa. Jak to pojąć?

Polityczne absurdy
Niestety takich absurdów mamy w polityce prorodzinnej więcej.  Rodziną wielodzietną przestaliśmy być w momencie ukończenia przez synów szkoły średniej. Bez znaczenia jest fakt pozostania ich na utrzymaniu rodziny i wspólnego zamieszkiwania. Nie liczą się i już. Takie prawo.

Kwestią następną jest emerytura dla niepracujących zawodowo matek co najmniej czwórki dzieci. Dobrze, że doceniono je. Ale co z matkami, które pomimo posiadania kilkorga dzieci pracowały na etacie? Im już się nie należy? Bo wypracowały sobie same? Czemu im nie dodać takiej samej kwoty?  A co z tymi, które krótko pracowały? Rząd chce dodać im tyle by dorównać do najniższej emerytury.  Im ktoś dłużej pracował tym mniej mu dołożą. To chyba nie tak powinno wyglądać!

Generalnie więc polityka prorodzinna kuleje u nas – na obie nogi, przynajmniej w kwestii KDR.