Dożynki dawniej i dziś

Wiek usprawiedliwia mnie i przyzwala do powrotów w przeszłość, porównań i refleksji na temat różnego rodzaju imprez, uroczystości i zwyczajów, które przetrwały do czasów współczesnych.

Żniwny trud
Dożynki to swoiste podsumowanie żniwnego trudu, okazja do wyeksponowania najbardziej dorodnych płodów ziemi i symbolicznej nagrody dla najsprawniejszych i najbardziej pracowitych żeńców. Jestem bardzo dumna, że ten stary obyczaj przetrwał na Garbowszczyźnie i jest pieczołowicie kultywowany w pięknej oprawie kościelno – świeckiej z należytym szacunkiem, czcią i kultem chleba, z głębokim pokłonem w stronę rolników, którzy na niego pracują.

Dożynki dawniej 
A jak było dawniej, 60 lat temu, w czasach mojego dzieciństwa i młodości? Trochę inaczej. Na żniwa czekali dorośli i my dzieci, bo kończyły się zapasy mąki, kaszy, paszy i ściółki dla zwierząt gospodarskich a w oczy zaglądał tzw. „przednówek”. Pamiętam jak mama i babcia szykowały żniwne, lniane stroje dla „podbieraczki” i kosiarza; sporządzały zapas solonej słoniny i smalcu na szybkie, treściwe jedzenie a my dzieci pytaliśmy kiedy będzie pieczenie nowego chleba i pysznych „podpłomyków” w starym, ceglanym piecu przy kuchni węglowej. Tato robił nowy pałąk do kosy, obszyty płótnem i starannie wyklepywał jej ostrze na „babce” w cieniu orzecha.
Żniwa zaczynano w sobotę słowami: „Boże, dopomóż” i znakiem krzyża nad dojrzałymi łanami zbóż. W wieku 11-12 lat stawałam za kosiarzem jako „podbieraczka” i przy pomocy sierpa formowałam i wiązałam snopki. Było ciężko. Upał, zboże miejscami zwalone, ale tak ludzie żniwowali. Pot zalewał oczy, czasem bolała głowa, kaleczyły się ręce, ściernisko raniło nogi a mimo to trwała żniwna praca.
Swego czasu liczyłam ile razy snopek zboża przechodzi przez ludzkie ręce zanim wysypie wyczekiwane, dorodne ziarno:
1 raz – podbieranie, związanie, odłożenie na ściernisko
2 raz – znoszenie snopów i ustawianie po 9 sztuk w „mendle”
3 raz – podanie widłami na wóz w czasie zwózki
4 raz – podanie z wozu do stodoły w „zapole”
5 raz – podanie z zapola na maszynę do młocki
6 raz – zebranie słomy od maszyny, związanie powrósłem
7 raz – podanie snopów słomy na stogi, od stodoły lub na strychu.

Maszyny zwane młockarniami wysypywały zboże zmieszane z plewami, resztkami słomy i innymi zanieczyszczeniami. Po omłotach grabiami zbierano grubsze odpadki po czym ziarno sypano do „wialni” kręconej ręcznie na korbę i jeszcze do młynka – wietrznika oddzielającego drobniejsze śmieci. Tak przygotowane zboże workowano i dopiero teraz można było je użyć zgodnie z przeznaczeniem.
Pamiętam radość dzieci, gdy tato zawiózł żyto, pszenicę na mąkę a jęczmień na kaszę do młyna. To był koniec biedy i niedostatku a szykowana „dzieża” z zakwasem na chleb była zapowiedzią spokoju i sytości.
Kosa była głównym narzędziem pracy jeszcze w latach 60-tych a potem dość szybko na pola weszły kosiarki, żniwiarki, snopowiązałki (oczywiście konne) aż po dzisiejsze kombajny. Wiem, że te czasy nie wrócą. I dobrze, bo postęp jest po to, by się ludziom żyło lepiej, wygodniej, dostatnio i mądrze. A ta mądrość to przede wszystkim szacunek dla chleba. Grzechem jest marnowanie żywności we wszelkiej postaci kiedy w naszych cudownych czasach niewyobrażalna ilość ludzi cierpi niedostatek i umiera z głodu. Nie wspomnę już o zwierzętach… .
Dziś żniwa trwają znacznie krócej, bo pracę wielu ludzi zastępuje kombajn i sypie czyste ziarno na przyczepy wyłożone plandekami. Prasa zwija słomę w wielkie bele ładowane przy pomocy maszyn na samochody, traktory i składowane w pryzmy. W latach mego dzieciństwa zboże z pól zwożono drabiniastymi wozami konnymi a ścierniska zagrabionych do czysta specjalnymi dużymi grabiami używanymi tylko w czasie żniw. Robiły to przeważnie dzieci i zgodnie ze zwyczajem dostawały symboliczne kwoty za „zgrabki”, by miały z czym iść na odpust Matki Bożej Siewnej.
Uroczystości dożynkowe też zawsze były ale znacznie skromniejsze i mniej wystawne, na miarę tamtych czasów. Zapamiętałam korowód dożynkowy z 1959 r., który szedł przez pół wsi przedstawiając kolejne etapy pracy na roli. Chłopi w lnianych ubraniach szli wg porządku z narzędziami o napędzie konnym.
Tymi narzędziami były:
– kultywator – sprężynówka: wstępnie spulchnia glebę
– pług jednoskibowy (radło): orze
– brona: rozdrabnia glebę pod siew
– brona: zagrzebująca ziarna po siewie.
Według porządku szli:
– siewca przepasany płachtą ze zbożem siejący ręcznie
– kosiarze i „podbieraczki” ze snopami różnych zbóż przybranymi w kwiaty i zioła
– starostowie dożynek z chlebem na tacy wysłanej białą serwetą.
Minęło tyle lat a ja to widzę i pamiętam.

Dożynki dzisiaj
Dziś dzieci raczej nie angażuje się do prac żniwnych, bo nie ma takiej potrzeby. Dobrze, jeśli potrafią bez pomocy komputera wymienić i rozróżniać zboża oraz wiedzą jakie produkty spożywcze z nich powstają. Taką podstawową edukację wynosi się z domu od dziadków, rodziców a najlepiej w trakcie pieszych wycieczek wśród pól uprawnych. Wiem, że szybciej i wygodniej przemieszczać się autem ale ileż widoków i wiadomości o otaczającym świecie nam umyka… .
Dożynkowe przygotowania na wioskach z terenu naszej gminy trwają prawie cały rok. Kobiety z kół gospodyń planują formę wieńców dożynkowych a więc trzeba na nie gromadzić niezbędne materiały: suszone kwiaty, wyplatane ze słomy ozdobniki, kłosy zbóż, słomę prasowaną, bieloną, przeróżne zioła i inne cudowności, które podziwiamy w trakcie konkursu na najpiękniejszy wieniec. Współczuję jurorom z komisji oceniającej, bo ja nie umiałabym wybrać tego jednego, ponieważ wszystkie są najpiękniejsze.
W naszym Bogucinie jest tak samo; co która może to sieje, zbiera, suszy, układa, wyplata i niesie do robienia wieńca na prywatne podwórko do starej obory nieco przystosowanej do tego typu prac. Tak sobie myślę; ile jeszcze razy właściciele posesji będą na tyle gościnni i wyrozumiali, że zaproszą na kolejne wyplatanie wieńca dożynkowego i próby odśpiewania. Wprawdzie wieś dostała (a właściwie szkoła) nową salę gimnastyczną lecz interesy społeczności wiejskiej i szkolnej nie zawsze muszą iść w parze. Mam nadzieję, że w stosownym czasie w planie budżetowym gminy znajdą się środki na wiejski dom kultury lub dom strażaka – koniecznie z kącikiem na filię biblioteczną (moje marzenie). Bardzo liczę na kompetencje, mądrość i doświadczenie życiowe nowo wybranych samorządowców w gminnej radzie, którym powierzono kierownicze stanowiska. Jako jedyna wieś w gminie nie mamy takiego miejsca na działalność kulturalną i społeczną. Myślę, że moje zdanie podziela wielu mieszkańców Bogucina. Same dożynki to na Garbowszczyźnie wielkie, barwne widowisko z wieloma atrakcjami :
– wspaniała konferansjerka imprezy
– prezentacja i konkurs wieńców dożynkowych po uroczystej mszy w kościele
– parada pań z kół gospodyń w kolorowych ludowych strojach i „ośpiewanie” wieńców słowami pieśni ułożonymi na wybrane melodie
– wystąpienia zaproszonych gości z gminy, powiatu, województwa
– wystąpienia zespołów śpiewaczych, tanecznych, kabaretów, orkiestr
– miłe, ciepłe i serdeczne słowa naszych miejscowych włodarzy z wójtem na czele (wyrazy uznania, za podkreślenie roli chleba w odniesieniu do książki ks. A. Paśnika „Obietnica”)
– wystawy rękodzieła, rzemiosła artystycznego miejscowych i zaproszonych artystów
– kramy z różnymi ozdobami i atrakcjami dla dzieci
– syty poczęstunek fundowany przez gospodarzy dożynek (w tym roku Zagrody zachwyciły kunsztem zdobniczym, nadzwyczaj smaczną garmażerką i przemiłą obsługą)
– występ naszego dziecięcego zespołu „Bogutki”
– zabawa pod gwiazdami.
Każdy może znaleźć coś dla siebie, dobrze się bawić i podziwiać sprawną organizację. A jeszcze jak pogoda dopisze, to czego chcieć więcej ?
Dla naszego koła gospodyń zazwyczaj piszę teksty piosenek i pomagam przygotować obrzęd „ośpiewania” wieńca. Nie zawsze bywam na dożynkach, bo nie przepadam za masowymi imprezami przy tak wysokiej temperaturze.
W tym roku byłam ponieważ dostałam tak pięknie zredagowane i ozdobione zaproszenie, że nie wypadało odmówić. Zresztą panie z koła życzyły sobie bym była wśród nich w czasie śpiewu, więc poszłam. Nie należę formalnie do koła ale zawsze chętnie pomagam w miarę swoich możliwości i kompetencji, bo czuję się dobrze wśród tej wybranej, artystycznej, wiejskiej elity w barwnych ludowych strojach. Cieszę się, że mamy też kilku panów (w tym akordeonistę) jako liczący się filar wokalny. Nie jestem gospodynią, nie mam ziemi na własność ale sercem jestem dzieckiem wsi, co zawsze z dumą podkreślam. Nasz wieniec nie był tym razem najpiękniejszy ale dla nas bardzo cenny – symbol zjednoczenia i współpracy mieszkańców Bogucina, którzy wielokrotnie potrafili pracować dla wspólnego dobra bez względu na poglądy polityczne i inne niedogodności życiowe. Może uda się pójść z wieńcem do Wąwolnicy na pielgrzymkę 1 września? A jeśli nie, to panie z koła gospodyń zapewniają, że i bez wieńca będą się modlić do Matki Bożej w podzięce za udane żniwa i prosić o zdrowie, pomyślność i szczęśliwe życie dla wszystkich mieszkańców naszego kochanego Bogucina.

Dożynki 2019 – tekst odśpiewany przez KGW Bogucin 25 sierpnia 2019 roku:

Stwórca dobry, sprawiedliwy
los człowieczy z ziemią splata
rolnik dba by była ona
piękna, szczodra i bogata.

W żniwnym trudzie zbiera plony z pól
na chleb ciemny, chleb zwyczajny
skrzętnie ścina każdy pełny kłos
pomagają kombajny.

Każde ziarnko po wysianiu
ziemia tuli, deszczyk skropi
ciepło, światło daje słonko
dobre plony zbiorą chłopi.

Dziś kombajny wyręczają nas
zastępują żeńców z kosą
łatwiej, szybciej zbierać zboża z pól,
które w wieńcach dziś niosą.

Nie skąp deszczu Panie Boże
wstrzymaj burze, gradobicia
żeby chłopi mogli żywić
oraz strzec i bronić życia.

Bogucińska ziemia pachnie w krąg
i o zmierzchu, i o świcie
nie żałuję zdrowia ani rąk,
bo ją kocham nad życie.

W naszym wieńcu Panna Święta
Zielna, Siewna, Różańcowa.
Jej śpiewamy cześć i chwałę,
bo to Polski jest Królowa.

Nasz Bogucin mały w dłonie weź
otocz płaszczem swej miłości
pobłogosław pracę ludzkich rak
ustrzeż od nieprawości.

Panie Wójcie – gospodarzu
żniwny wieniec ci składamy
symbol chleba i dostatku
w dożynkowe niesiem bramy.

Mądrze kieruj gminą, ludźmi rządź,
żeby nam się dobrze żyło
dziel rozsądnie nowy, biały chleb,
by dla wszystkich starczyło.

Zofia Abramek

fot. bogucin.net

fot. garbów.pl