Korzenie rodzinne

Każda rodzina ma swoje korzenie. Słabsze czy mocniejsze, ukryte pod płaszczem niewiedzy czy też ogólnie znane. Dziś podzielę się wrażeniem ze spotkania rodzinnego w jakim brałam udział. Z pomysłem organizacji takiego zjazdu wystąpił mój daleki kuzyn, wujek, o którego istnieniu jeszcze kilka lat temu nie wiedziałam. Odnalazł mnie dzięki drzewku genealogicznemu rozpisanemu przeze mnie w Internecie. Ciekawość genealogiczną zaszczepiła we mnie moja mama. Razem i osobno odwiedzałyśmy dalszych krewnych, seniorów, którzy pomagali nam uzupełniać braki w drzewie rodzinnym. Poza notowaniem wspomnień mama odwiedziła jeszcze rodzinną parafię, gdzie ksiądz Czesław Poliński udostępnił jej stare księgi metrykalne. Wszystko co znalazła opracowała, rozrysowała ręcznie grafikę ułatwiającą zrozumienie wzajemnych relacji. Wielu osób nie zdążyła dopasować do gałęzi, ale na tyle ile mogła stworzyła mu solidne podstawy do dalszych poszukiwań. Teraz, mając do pomocy Internet i różne programy można o wiele prościej śledzić losy swoich protoplastów.
Moje drzewo rodzinne wyrosło w sąsiedniej gminie Abramów, w miejscowości Wielkie. Mimo trudów życia, epidemii, zaborów i wojen z jednego pnia wyrosło wiele gałęzi. Przodkowie moi rozjechali się po Polsce i po świecie całym. Dziś nie znaleźlibyśmy tak dużej sali by pomieścić tych wszystkich, którzy noszą w sobie geny mojej rodziny. Na razie, na początek, rozpoczęliśmy skromnie. Miało być ok. 20 osób, starszych wiekiem przedstawicieli różnych gałęzi. Pocztą pantoflową wieść o imprezie obiegła znacznie większe grono. Zgłosiło się ponad 60 chętnych! A na samym spotkaniu zjawiło się 70 osób. Świętowanie rozpoczęliśmy mszą świętą w intencji zmarłych protoplastów rodu. Przybyli krewni dostali znaczki upamiętniające nasze spotkanie. Udaliśmy się do pobliskiego lokalu, gdzie podano nam posiłek, a główny inicjator spotkania przybliżył nam historię rodziny i przedstawił kolejno wszystkich przybyłych wymieniając jego przodków do co najmniej 3 pokolenia wstecz. Na tablicach rozwieszone były fragmenty drzewa rodzinnego by każdy mógł się odnaleźć.
Zjechała rodzina spod Bydgoszczy, z Gdańska, z Torunia, z Lublina, Ostrówka, Wielkiego, Abramowa i innych miejscowości.
Poznałam wielu krewnych, wymieniliśmy się telefonami i mailami by móc utrzymać kontakt.
Wszyscy byli bardzo zadowoleni ze spotkania. Świetnie się bawiliśmy i zgodnie stwierdziliśmy, że trzeba za rok to powtórzyć. Może przyjadą ci, którym nie udało się teraz, może odnajdziemy jeszcze nowych krewnych. Dzięki nowym znajomościom drzewko zyska nowe gałęzie. A dzięki doświadczeniom I-go Zjazdu Milczków ten II-gi zjazd, w przyszłym roku, będzie jeszcze fajniejszy.