Dożynkowe echa

W poniedziałek, po dożynkach zadałam sobie retoryczne pytanie: czy „dzisiaj” nie mogło być „wczoraj”? Zapewne nie ja jedna tak pytałam… W dożynkową niedzielę lało jak z cebra, co u nas zdarza się nie często. Deszcz potrzebny, ale w tę jedną niedzielę tyle ludzi prosiło, modliło się o bezdeszczową aurę i co z tego? Pomimo fatalnych warunków atmosferycznych dożynki się odbyły. Po wieloletniej przerwie w tym roku uczestniczyłam w przygotowaniach do święta plonów w swojej wsi – Bogucinie – ponieważ „tak jakoś wyszło” i miałam na to ochotę. Samo przygotowanie wieńca (Matka Boża Zielna) nie trwało długo. Robiły go te same panie co zawsze a pomagały jak umiały nowe, młode osoby, zainteresowane tego typu pracami, co bardzo cieszy i podnosi na duchu. Tak jak zawsze w trakcie przygotowań do dożynek jest garstka chętnych, aktywnych, gotowych do pracy kosztem własnego cennego czasu. Jest też grupa obojętnych obserwatorów w myśl powiedzenia: jak im się chce to niech robią, nikt im nie broni. Są też i tacy, którzy z uśmieszkiem komentują: tylko się narobią i nic z tego mieć nie będą. Jeśli przeliczać na walutę – to prawda, ale jeśli zerknąć na wartości duchowe, moralne, czysto człowiecze – to dużo. Satysfakcja, radość, zadowolenie, duma z reprezentowania ukochanego Bogucina na tle gminy i potwierdzenie własnej wartości w zintegrowanej grupie przy dożynkowym wieńcu. Taki zapał i energia jakie widziałam w trakcie prac przygotowawczych są zaraźliwe. Życzyłabym sobie aby taka „zaraza” znów nawiedziła nasz Bogucin i pozwoliła mieszkańcom zgodnie działać dla wspólnego dobra. Z niedowierzaniem patrzyłam jak w ciągu godziny zorganizowano akompaniament (akordeon + bębenek) i męski wokal, by późnym wieczorem na podwórku jednej z pań ćwiczyć występ przy wieńcu. Z prawdziwą przyjemnością napisałam teksty do dożynkowych pieśni i uczestniczyłam w próbach.
Same dożynki były dla mnie niezapomnianym przeżyciem. Oniemiałam z podziwu patrząc na wnoszone wieńce i ich asystę. Zrobić takie arcydzieła może tylko artysta urodzony na garbowskiej ziemi. A wieńców wniesiono okazałych sztuk 10. Co tam nie było, bociany na gnieździe, wiatrak, kogut o przepięknym grzebieniu i koralach, orzeł – godło Polski, hostia, Matka Boża Zielna, kopuła żniwna, kapliczka. Tylko stać, patrzeć, i głośno się zachwycać. Cuda te wyczarowały zwyczajne spracowane ręce naszych wiejskich kobiet. Na tle tego przepychu stosunkowo niewielki wieniec – hostia – współgospodarzy dożynek – wioski Meszno. Tak sobie pomyślałam; wieniec mały ale jakże wymowny, ważny, misternie spleciony, piękny swą skromnością i nieśmiałością jak samo Meszno i jego mieszkańcy. Ta maleńka wioska: 19 domów, 65 mieszkańców tak udekorowała miejsce dożynek żywymi kwiatami i innymi ozdobami, jakby liczyła co najmniej tylu ludzi, co największa wieś w gminie. Chleb jest zawsze piękny i święty ale te przygotowane przez Meszno na dożynki były cudowne. A jakie smaczne, próbowałam. I cukierki też. Byłam w Mesznie na początku sierpnia aby zobaczyć gdzie jest i jak wygląda ta miejscowość. To był jeden z tych upalnych dni, niezbyt odpowiedni na takie wyjazdy ale nie wypadało mi odmówić. Z chwilą kiedy wjechaliśmy w las na Woli za leśniczówką diametralnie mnie odmieniło. A jak ujrzałam nieliczne domki wsi otoczone lasami, odetchnęłam leśnym powietrzem, przeniosłam się w inną rzeczywistość… To co pomyślałam, wyraziłam wierszem.

MESZNO – WSPÓŁGOSPODARZ DOŻYNEK GMINNYCH
W GARBOWIE 2017

Na obrzeżach naszej gminy ukryta wśród lasów
z czasem, który się zatrzymał, trochę mało znana,
wstęgą szosy asfaltowej złączona ze światem
mała, malownicza wioska z dawna Mesznem zwana.

Jest w parafii starościńskiej, sąsiaduje z Krukiem,
Amelinem oraz Wolą, las Bogucki w dali.
Stoi dwie dziesiątki domów a w nich kopa ludzi;
pan Jan Gawron – jako sołtys – wioską swą się chwali.

Doskonale zna historię nawet tą odległa
z opowiadań ojców, dziadków oraz starszych ludzi.
Miejsca kaźni z czasów wojny wskaże nieomylnie,
rzeczowymi relacjami ciekawość rozbudzi.

Obszar Meszna w czterech piątych to lasy i laski,
które niczym mur zielony wioskę otulają,
są źródełka czystej wody oraz dwie sadzawki,
tu wypływa Syroczanka, ludzie spokój mają.

Żyją zgodnie, bez pośpiechu, współczesnej gonitwy
brak rabatek pod linijkę, gołąb muska pióra.
delikatnie, kameralnie wplata się współczesność
a krajobraz zdobi człowiek i matka natura.

To właściwe miejsce nawet na szczere modlitwy;
czujesz tu obecność Boga, co czeka na Ciebie,
niech obdarza swą dobrocią wszystkich ludzi Meszna
i pozwoli by im tutaj żyło się jak w niebie.

Woń żywicy, oddech lasu daje ukojenie
a mieszkańcy znacznie młodziej niż są – wyglądają.
Zdrowi, rześcy i radośni żyją tu spokojnie
wszelkim trudom i wyzwaniom rozsądnie sprostają.

Byłam gościem Pana Janka i Pani Elżbiety
tato z córką to gościnni, mili gospodarze.
Ich zagroda tonie w kwiatach, krzewach i krzewinkach
– przebogata gama barwna od natury w darze.

Ela Iwan – starościna – urocza kwiaciarka
tyle różnych, rzadkich odmian zręcznie wyczaruje.
U* niej nawet sosna kwitnie dzwonkami milinu
 a surfinia „dnie i noce” wejście dekoruje.

Urzekła mnie moc gatunków, fantazyjnych kształtów
utworzonych często ręką zwyczajnej natury;
tu winobluszcz pięciolistny zarósł stary garaż
inne pnącza oraz pędy zwieszają się z góry.

Nowoczesny dom otacza prawie rajski ogród
gdzie bogactwo roślin wzięto niby przypadkowo.
zręczne ręce ogrodniczki czuwają nad wszystkim
nie policzysz barw i kształtów – daję na to słowo.

Starościnie – Eli Iwan z mężem, czwórką dzieci
życzę wszelkiej pomyślności i pogody ducha.
Bądźcie nadal wzorem mądrej, szczęśliwej rodziny
a najskrytszych waszych marzeń dobry Bóg wysłucha.

Skromne, mało znane Meszno podjęło wyzwanie
jako współgospodarz gminnych dożynek nas gości.
pokazało, że nie zawsze najważniejsza „ilość”
Równie dobrze można stawiać na wynik „jakości”.

Polubiłam tę wioseczkę – niech taka zostanie –
a mieszkańców niech przybywa, niech się nie zmieniają.
Pani Eli niechaj kwitną dorodne begonie,
sołtysowi niech rasowe gołąbki fruwają.

Niedaleko i nieblisko do wielkiego świata
lecz zacisznie i przyjaźnie, swojsko i serdecznie
a mieszkańcy Meszna mili, mądrzy i gościnni,
jeśli chcesz się zrelaksować zajrzyj tu koniecznie…

Zgodnie z tradycją wniesione wieńce ustawiono w kościele dookoła ołtarza, kobiety w strojach stały w pobliżu a na środku przed ołtarzem starostowie dożynek z Meszna, którzy uroczyście wręczyli kapłanowi chleb do poświęcenia. Jakże wielki i wspaniałe było w tym momencie maleńkie skromne Meszno sołectwo pana Jana Gawrona. Ponieważ Meszno to parafia Starościn we mszy uczestniczył ksiądz proboszcz Wojciech Różyk. Po zakończeniu nabożeństwa nie sposób było iść dożynkowym korowodem na plac za Szkołą, bo potężnie lało. Bardzo dobrze, że nasz ks. Proboszcz zaproponował zostawić wieńce w świątyni, by nie uległy zniszczeniu i by można je było podziwiać (a jest co).

Nie mogę odżałować, że przez ulewę nie wyeksponowano dekoracji i atrakcji przygotowanych pod namiotami i na scenie. Nagłośnienie nie docierało pod namiot główny a podejść pod scenę się nie dało. Ważne, że wszystkie koła wystąpiły z programem odśpiewania wieńców. Zachwycałam się pięknymi strojami, innymi w każdym kole, oraz pogodą (mimo ulewy), humorem i swobodą wystąpień artystek – amatorek.
My – Bogucin – mieliśmy nasz dziecięcy zespół „Bogutki” z programem „otańczenia wieńca żniwnego” i innych układów tanecznych pod wodzą pana instruktora Grzegorza Grondkowskiego. Nie wstydzę się łez wzruszenia, które poleciały mi z oczu na widok ślicznych, małych artystek i artystów (mało) przygotowujących się do występu. Jakże to piękne i wymowne; trzy pokolenia śpiewa i tańczy w takt starego dożynkowego obrzędu. Szkoda tylko, że w Bogucinie nie ma więcej chłopców (tylko dwóch) w wieku „Bogutek”, widać bociany przynosiły same dziewczynki a więc przyjdzie pożyczyć z sąsiednich wiosek. Miła niespodzianka dla mnie była obecność czterech panów w strojach ludowych w naszym kole, grających i śpiewających całym sercem i duszą. Mam też osobistą satysfakcję, że spotkałam w kole KGW swoich dawnych, wspaniałych uczniów, teraz już dorosłych, mądrych i odpowiedzialnych ludzi, z którymi aż chce się współpracować a nawet przysłowiowe „konie kraść”. Patrząc, jak z przyjemnością i ochotą dołączają do starzejącego się (okrutne, lecz „samo życie”) KGW Bogucin aż chce się żyć i i zrobić coś jeszcze dla naszej kochanej, niepowtarzalnej wioski i jej mieszkańców.

Jednym z obowiązkowych punków dożynkowego programu jest konkurs wieńców. W tym roku wyrazy współczucia dla powołanej komisji, bo ja za żadne pieniądze takiej oceny bym się nie podjęła. Dla mnie wszystkie zasługiwały na I miejsce. Jednak bardzo profesjonalna komisja określiła miejsca przyniesionych arcydzieł podając bardzo cenne uzasadnienie. Werdykt przyjęto brawami a słów sprzeciwu i krytyki nie słyszałam, co się rzadko zdarza. Może dlatego, że tak bardzo lało i wieńce stały w kościele a nie na scenie? W dalszym ciągu uroczystości już nie uczestniczyłam, bo zmarzłam i zmokłam a ze względu na zdrowie nie mogę sobie na to zbyt często pozwalać. Bardzo szkoda, że niedzielna aura tak pomieszała wielu ludziom szyki. Dla tych co nie byli na dożynkach a maja poznać treści śpiewanych przy naszym wieńcu pieśni podaję teksty, które napisałam.

Pieśń do wieńca dożynkowego
Matka Boska Zielna

 Wniebowzięcie kończy życie – każe mówić zwyczaj stary,
a chłop polski orze, sieje, strzeże mowy oraz wiary.

 Ref. Matko Boska Zielna pomóż nam
godnie zbierać zboża, zioła.
Dzięki Tobie barwny roślin świat
zdobi ziemię dokoła.

 Matko Boża Dożynkowa na boguckie spójrz zagony
z Twą pomocą i opieką zebraliśmy piękne plony.

Ref. Matko Boska ….

 Kombajn skosi, prasa zwiąże, trud człowieka lżejszy bywa,
ale trzeba orki, siewu, deszczu, słonka i do żniwa.

 Ref. Matko Boska…

 To, co się zebrało z sadów, pól, ogrodów święcić trzeba,
niechaj służy wielu ludziom aby nie zabrakło chleba.

 Ref. Matko Boska…

 Panie wójcie – gospodarzu – przyjmij wieniec dożynkowy,
przynieśliśmy z Bogucina nowe zboże na chleb nowy.

 Ref. Chleb pachnący, świeży mądrze dziel
tak za ojców, dziadów było.
Rozdaj ludziom cenny Boży Dar
by dla wszystkich starczyło.

 

      Dożynki 2017

Dla mnie mój Bogucin najpiękniejszy w świecie
drugiej takiej wioski nigdzie nie znajdziecie.
Ludzie tu czasami potężnie się czubią
ale w gruncie rzeczy naprawdę się lubią.

Wiedzą małe dzieci, młodzi i „starzyki”,
że najbardziej „śliski” temat polityki.
Partie i rządzący wiodą ludzi w pola
polityka groźna jak wirus ebola.

Figurantom z rządu słusznie się wydaje,
że są nam odlegli niczym Himalaje.
Każdy z dostojników w gębie, w mowie gładki
potrzebne im nasze głosy i podatki.

Nie mogą nas dzielić partyjne poglądy
bo my w Bogucinie mamy własne rządy.
Ważne to co w gminie, nie to co w oddali
szanujemy znanych, którychśmy wybrali.

Wioskowe problemy niech sołtyska zbiera,
pomaga rozwiązać, sprowadzić do zera.
Troskom i kłopotom zaradzimy sami
na forum publicznym  – nigdy za plecami.

Lubimy projekty, unijne dotacje
chcemy, by uwzględniać chłopskie słuszne racje.
Mniej nam się podoba, to słuszna uwaga
kiedy czasem Unia coś od nas wymaga.

Zmienia wieś oblicze, przemiana wdrożona
nie uświadczysz krowy, konia – lecz smartfona.
Zboże na chleb nowym sposobem się zbiera
a na każdym kroku brak ci komputera.

Stare się przeżyło, nowe dominuje
bezstresowo rodzic dzieci wychowuje.
Rosną mądrzy chłopcy, dorodne dziewczyny
potrzebne z tradycji mocne podwaliny.

Cieszy plac do zabaw zakątek nieduży
dzieciom i młodzieży niech z pożytkiem służy.
Nowa inwestycja spokoju nie daje
sala gimnastyczna za szkołą powstaje.

Od wiosny widoczne tylko ogrodzenie
solidne, bo z blachy, „twarzowe” szalenie.
Rzadko kiedy ludzie tu się uwijają
aż trudno uwierzyć, że zakończą w maju.

„Mój Bogucin” działa nie zwalniając kroku
urządza festyny przynajmniej raz w roku.
Ma hojnych sponsorów, atrakcje dla dzieci
niech rozsławia wioskę i przykładem świeci.

Są we wsi postacie mniej i bardziej znane
co wydają książki sercem napisane.
Jest również historia piłką napisana
to kolejna książka przez naszych wydana.

Czasem życie zmusza na siebie się boczyć
ale w Bogucinie można się zjednoczyć.
Odpuścić urazy we mgle niepamięci
niech dla wspólnej sprawy KGW się kręci.

Tradycja zanika, nowe dominuje
a stare zwyczaje wciąż się kultywuje.
Ziemia nadal matką – urodzajna, żyzna
kocham mój Bogucin – to mała ojczyzna.

 

 

 

Część fotografii autorstwa H. i S. Stępniaków pochodzi ze stron internetowych Parafii GarbówUrzędu Gminy w Garbowie.

 

 

 

 

 

 

 

 

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *