„Święconka, palmy i inne tradycje”

W marcowym numerze „Gazety Jastkowa” ukazał się artykuł Jadwigi Flisiak pt. „Święconka, palmyinne tradycje”. Wprawdzie na ten czas przygotowań duchowych, ale i owej przyziemnej przedświątecznej krzątaniny, podczas której nie zapomina się o zwyczajach i tradycjach ludowych przekazywanych z pokolenia na pokolenie, nie ma za wiele chwil na czytanie. Nie mniej zachęcam do lektury, przeplatanej bieżącą dokumentacją zdjęciową, bo naprawdę warto. A warto jeszcze z innego powodu. A mianowicie dlatego, że i Pan Bronisław Pietrak wtrącił do artykułu trzy grosze swoich wspomnień.

           „Święconki, palmy i inne tradycje”

„Świętami nazywamy wyjątkowe dni, na które wyczekujemy co roku. Są i takie święta, o których pamiętają już tylko nasi przodkowie, ale niektóre obchodzimy do dziś w naszych rodzinach. Są przekazywane z pokolenia na pokolenie jak największy skarb. Taką tradycją między innymi jest Wielki Post trwający 40 dni, zaczynający się w Środę Popielcową. Jest to okres przygotowania się do obchodów Wielkiej Nocy. W kościołach w Środę Popielcową dla przypomnienia wszystkim z nas, że z prochu powstaliśmy i w proch się obrócimy, ksiądz posypuje nam głowę popiołem powstałym ze spalonych ubiegłorocznych palm. Dawniej zwyczajem było staranne szorowanie garnków popiołem, aby nie zostały na nich najmniejsze ślady tłuszczu. Pokutny charakter tego okresu przejawiał się zarówno w skromnych posiłkach jak i stonowanych ciemnych strojach. Milkły też śpiewy i muzyka. Spokój Wielkiego Postu przerywały obchody półpościa. Nadejście połowy postu sygnalizowali chłopcy wykrzykując na ulicach półpoście i hałasując drewnianymi przedmiotami. O drzwi domów, w których mieszkały panny rozbijano gliniane garnki z popiołem.

DSCN6696 (Kopiowanie)

DSCN6695 (Kopiowanie)

DSCN6694 (Kopiowanie)

DSCN6693 (Kopiowanie)

Przygotowanie wielkanocnych palm przez panie z Koła Gospodyń Wiejskich w Bogucinie

DSCN6720 (Kopiowanie)

DSCN6729 (Kopiowanie)

DSCN6726 (Kopiowanie)

DSCN6725 (Kopiowanie)

A tu już bogucińskie palmy w pełnej krasie podczas uroczystości Niedzieli Męki Pańskiej zwanej Niedzielą Palmową

IMG_2138 (Kopiowanie)

IMG_2167 (Kopiowanie)

IMG_2137 (Kopiowanie)

Klasa III Szkoły Podstawowej w Bogucinie próbuje swoich sił przy tworzeniu już trochę mniejszych palm. Spróbowali i być może zakosztowali w artystycznym rzemiośle, bo w końcowym rezultacie wszystkie „witki” prezentują się przepięknie. Na palmach dominuje zieleń bukszpanu okraszona gałązkami „bazi” i kolorowymi kwiatami uwitymi z bibuły.

Rosnąca w naszym kraju wierzba zastępowała gałązki palmowe. Poświęconą bazię połykano by zapewnić sobie zdrowie i bogactwo. Sproszkowane bazie dodawano także do leczniczych naparów, uzdrawiających ludzi jak i zwierzęta. Poświęconą palmę umieszczano za świętym obrazem lub nad drzwiami domu by chroniła przed piorunem i ogniem. Poświęconą palemką smagano lekko wszystkich domowników by zagwarantować im szczęście przez cały rok.
A oto jak opisuje okres trwającego postu i przygotowania do Świąt Wielkanocnych nasz lokalny poeta i twórca ludowy Bronisław Pietrak w swojej publikacji pt. „Na przełaj przez życie”:

Mijały dni i tygodnie i zaczęto przygotowywać się do postu. Dowiedział się Adaś, że będzie to trwać czterdzieści dni i że nie będzie wolno jeść z mięsem i krasić słoniną tylko olejem i w niedzielę z mlekiem, śmietaną czy masłem. A jego post nie obowiązuje, gdyż nie był jeszcze u pierwszej spowiedzi. Ale przekonał się, że ten post nie jest wcale taki zły. Bo i pierożki z kiszonej kapusty. I groch z olejem. I barszczyk czerwony z uszkami. A już prawdziwy rarytas, były kluski z makiem i cukrem, to też Adaś się opychał, że ledwie sapał, ale pościł razem z dorosłymi.

Mijały dni i tygodnie i zbliżały się święta Wielkanocne a z tym i nadchodziła wiosna. I znów zawrzało w Ludwikowej izbie. Bielenie, szorowanie łóżek i ław, no i generalne pranie lnianej bielizny. A już ciekawością dla Adasia było zapowiadane świniobicie na przedostatni tydzień, a tego jeszcze nie widział.

[…]A już prawdziwy rozgardiasz w izbie u Ludwików miał zapanować w zbliżający się wielki tydzień.

W sobotę przed niedzielą palmową, babka ustroiła palmę w kwiatuszki zasuszone jesienią, bo to jutro trzeba palmę poświęcić w kościele. Dowiedział się Adaś, że plamy święci się na pamiątkę wjazdu Chrystusa do Jerozolimy i był witany przez rzesze ludzi wymachującymi gałązkami prawdziwych palm.

IMAG0637 (Kopiowanie)

DSCN6722 (Kopiowanie)

IMAG0643 (Kopiowanie)

Tak wzbogacała się wiedza małego Adasia.

Wielki tydzień był całkowicie poświęcony przygotowaniu do świąt. Ludwikowa piekła chleb, placki drożdżowe i pierogi, których zapachem wypełniała się izba. Toteż nic dziwnego, że każdy, nie tylko dzieci, miał chęć choć skosztować.

Ciepłe dni wiosenne i dużo słońca zapowiadały pogodne święta. Adaś strasznie się cieszył, bo babka mu obiecała, że go weźmie w wielką sobotę z oświęconką, na dziedziniec pałacowy, gdzie ksiądz przyjedzie i będzie święcił i błogosławił wielkanocne wiktuały.

Przyglądał się ciekawie, gdy w wielki piątek babka roztopionym woskiem kreśliła na jajkach przeróżne kółka, wole oczka, grabki i różnego rodzaju kreski i nazwała to pisankami. Ale w prawdziwy zachwyt wprawił Adasia widok, gdy babka wyjmowała jajka z gotujących się łusek cebuli, kory dębowej czy zielonego żyta. Posmarowane tłuszczem gorące pisanki błyszczały przepięknym kolorem. Dotykał, macał i cieszył się jak każde dziecko.

Urzeczony tym widokiem i obietnicą pójścia jutro ze święconką, nie mógł biedny Adaś zasnąć i chciał żeby było już to jutro.

W wielką sobotę rano, babka wkładała do kosza wyplatanego z wikliny święconkę a Ludwikowa pucowała Adasia strojąc go w czystą lnianą sukienkę i przyczesując rozwichrzone włoski. Jakże szczęśliwy i uradowany czuł się Adaś, to tylko jemu było wiadome.

Prowadzony za rączkę dreptał boso u boku babki.

Na dziedzińcu przed pałacem moc już było kobiet z dziećmi w różnym wieku i o różnym wyglądzie. Równiuteńko poustawiane przed każdym kosze czekały na przyjazd księdza.

Jakaż była radość zebranych, gdy na dziedziniec zajechała bryczka zaprzęgnięta w dwa szpakowate konie.

Na powitanie księdza wyszła z pałacu jaśnie pani dziedziczka, na widok której kobiety kłoniły się w pas i popychały swoje dzieci, aby przywitały panią dziedziczkę i księdza całując ich po nadstawionych rękach. Oczywiście tego zaszczytu dostąpił i mały Adaś, chociaż nie był z tego zadowolony. Po raz pierwszy widział księdza i przekonał się, że on też chodzi w sukience, tylko, że czarnej.

Ksiądz odmówił w tym celu modlitwy, szedł przed zebranymi, kropił święconą wodą odkryte kosze a stojące przed nimi kobiety chyliły głowy, żegnając się z pobożnością, mając tym większy zaszczyt im więcej kropel wody wpadło do kosza. Po tej ceremonii, pani dziedziczka zaprosiła księdza do pałacu, aby tam dokonał poświęcenia jej wiktuałów. Byłoby przecież niegodne święcić jej święconkę razem ze służbą.

Na dziedzińcu stały konie zaprzęgnięte do wozu z sąsiedniej wsi, którym miał odjechać ksiądz w celu dokonania tam podobnego święcenia.

Pustoszał dziedziniec przed pałacem, kobiety wracały do swoich mieszkań a uradowane dzieci wykrzykiwały – święcone niesiemy, święcone.

Po wejściu do izby babka święconkę wyniosła do komory, wtedy też Adaś się dowiedział, że w ten sposób uchroni się od mrówek w mieszkaniu.

Nie mogły się nacieszyć, że to już jutro będzie tyle smacznego jadła i to do syta. Mały Adaś był uradowany, że był po raz pierwszy ze święconką i że na własne oczy widział księdza. Toteż długo w noc nie mógł zasnąć, rozmyślając o swoich przeżyciach i różne sobie wyobrażał śniadanie ze święconką. Pod wpływem tych wrażeń zasnął i smacznie mu się spało, nawet nie słyszał jak dorośli domownicy poszli na rezurekcję do parafialnego kościoła w Wojciechowie.”

[…] Przygotowane przez babkę śniadanie smakowało nie tylko Adasiowi, ale i dorosłym. Bo też barszcz biały z kiełbasą, mięsem, serem i jajkiem, doprawiany chrzanem i śmietaną był pyszny. No i kawa na mleku z pachnącym plackiem drożdżowym o połyskującej, brązowej skórce pobudzały apetyt.

Teraz rodzice i dorośli zasiedli do stołu, a dzieci z jednej miski glinianej zajadały osobno. Jedynie wspólnie dzielili się jajkiem. Adaś tak się najadł, aż czuł dolegliwości, które nie prędko ustąpiły.

Prawdziwą atrakcją dla Adasia był drugi dzień świąt. Ani się spostrzegł, jak go oblano zimną wodą jeszcze na spaniu. Zobaczył, że w mieszkaniu są chłopcy w sikawkami, i że zaczęli oni śpiewać:

– My chodzimy po dyngusie i śpiewamy o Jezusie.

Za te odwiedziny otrzymali po kawałku placka i w bogatszych domach jajka.

To lanie strasznie przypadło Adasiowi do gustu, więc po śniadaniu biegał z dzieciarnią i lał się wodą.”

I tak właśnie jako dziecko okres przygotowań świątecznych przeżył nasz poeta w domu rodzinnym w Miłocinie w latach 1915-1920.

W dzisiejszych czasach niektóre tradycje uległy zmianom. Obecnie nie ma już tak ścisłego postu jak dawniej. Na pamiątkę Niedzieli Palmowej palmy wykonywane są różnymi metodami z suszonych kwiatów bądź z kwiatów zrobionych z bibuły, a zamiast samych gałązek wierzby używa się trzciny, różnych traw, zbóż, bukszpanu i bazi. Pisanki natomiast wykonywane są tak w sposób tradycyjny, jak i przy wykorzystaniu nowoczesnych metod, np. metodą decoupage. Na świątecznych stołach współcześnie królują babki, mazurki, strucle i serniki, jajka pod różną postacią oraz barszcz, przy czym w wielu regionach jest to barszcz biały z jajkiem i białą kiełbasą, natomiast w powiecie puławskim podawany jest barszcz czerwony zaprawiany śmietaną, z chrzanem, jajkiem, białym serem i swojską kiełbasą. Nie może też zabraknąć koszyczka z tzw. „święconką, czyli poświęconym w Wielką Sobotę jedzeniem, którym dzielimy się z rodziną, jak też dodajemy do świątecznego barszczu.

Tradycja robienia palm i pisanek jest podtrzymywana przez instytucje kultury, w tym również biblioteki. W filii bibliotecznej w Tomaszowicach odbywają się warsztaty rękodzieła ludowego z robienia palm wielkanocnych, zaś w filii bibliotecznej w Ożarowie z wykonywania pisanek, na które serdecznie zapraszamy wszystkich chętnych.”

Wprawdzie na warsztaty z wykonywania pisanek do Tomaszowic i Ożarowa nie dane mi było dotrzeć, ale udało mi się uczestniczyć w sobotę 8 kwietnia w bliźniaczym spotkaniu warsztatowym wśród gościnnych ścian bogucińskiej Izby Regionalnej. W gronie osób, które na chwil kilka porzuciły miotły, szczotki i odkurzacze, z iście żyletkowym zacięciem tworzyłyśmy pisanki sposobem nowocześniejszym niż nasz babcie. A efekty? „Może inne  są piękniejsze. Może i są.” – można zanucić w ślad za Danutą Rinn, ale i te stworzone przez nas nie wypadły sroce spod ogona i rumieńcem wstydu oblewać się nie musimy. Zresztą… zobaczcie sami:

DSCN6718 (Kopiowanie)

DSCN6714 (Kopiowanie)

DSCN6712 (Kopiowanie)

IMG_2184 (Kopiowanie)

IMG_2182 (Kopiowanie)

IMG_2185 (Kopiowanie)

IMG_2183 (Kopiowanie)