W drodze do wolności…
Listopad 1918. Po stu dwudziestu trzech latach okrutnej niewoli, rozdarcia kraju między trzech zaborców, prześladowania naszego języka i wiary Polska znów odradzała się z popiołów. Może nie tak świetna jak przed wiekami, ale nasza. Własna. Niepodległa. Czym teraz, dla pokolenia dalekiego od wojen i noszenia obcego kagańca jest niepodległość? Czy czujemy się jak we własnym domu?
Jak dzisiaj obchodzimy Święto Niepodległości?
Tego dnia, w oknach i na ścianach naszych domów, biur, sklepów, zakładów pracy i instytucji państwowych wywiesimy flagi narodowe. Z ambon, mównic i megafonów popłyną pompatyczne słowa. A na ulicach miast znowu zderzą się marsze niepodległości. Obrońcy krzyża będą się bić ze zwolennikami aborcji, narodowcy ruszą na gejów i lesbijki, a antyfaszyści zechcą coś udowodnić nacjonalistom. Polecą kamienie, zadudni brzęk tłuczonych szyb, zapłoną sklepowe witryny, czyjś pomnik pokryje się olejną farbą. Media – niegdyś czwarta, a dziś chyba pierwsza władza – dostaną sporą dozę pożywki na najbliższe dni i tygodnie. A wszystko to w imię dobra narodu. Tak oto wygląda nasza listopadowa rzeczywistość po dziewięćdziesięciu ośmiu latach od odzyskania niepodległości.
Nasze miejsce w niepodległej Polsce.
Zachłysnęliśmy się demokracją, która miała przynieść miłość, pokój, tolerancję i szacunek, a przyniosła coś zgoła odmiennego. Bliscy dotąd sobie ludzie stali się wrogami. Powstały dwa zwalczające się nurty polityczne, zbijające polityczny kapitał na podziale, który zrodził się przy Okrągłym Stole, a umocnił po katastrofie smoleńskiej. Tragedia, która powinna łączyć, bo zginęli w niej prezydent i polityczna elita naszego kraju stała się trwałą przegrodą dla polskiego narodu. Polaryzacja społeczna okazała się na tyle silna, że wymaga od każdego z nas opowiedzenia się po którejś ze stron. W przestrzeni zaczyna brakować miejsca dla tych, którym nie podoba się do końca, ani poprzednia, ani obecna władza, którzy szukają politycznego środka z sensownym rządem i rozsądną opozycją. Póki co zwycięża partykularne myślenie, a wielu ludzi stoi z boku, szukając znaku równości pomiędzy polityczną retoryką a chrześcijańskim miłosierdziem. I nie odnajdują go, bo niby jak mają go odnaleźć w kraju ogarniętym falą agresji? W kraju, który jest przecież krajem katolickim.
Patriotyzm po polsku
Obecny patriotyzm nie wymaga od nas sięgania po karabin i przelewania krwi. On powinien przede wszystkim łączyć, a nie dzielić. Taka jest jego idea, a jak jest w istocie, każdy widzi. Pochodzę z rodziny pielęgnującej wartości patriotyczne. Mój ojciec był opozycjonistą w trudnych czasach PRL-u. Wtedy trzeba było wykazać się nie lada odwagą, aby sprzeciwić się ówczesnej władzy. Przecież potem trzeba było za to zapłacić. Dziś, w Polsce niepodległej, każdy może poczuć się herosem – wystarczy komputer i dostęp do internetu. O wiele trudniej zostać patriotą na wszystkich płaszczyznach życia społecznego. Żyjemy w krainie iluzji i fałszywej moralności. Nosimy flagi, śpiewamy hymny przed meczem, a jednocześnie okradamy ojczyznę pracując „na czarno”, nie płacąc podatków. Nie umiemy okazywać szacunku i przywiązania nawet na poziomie lokalnym, nie sprzątamy swojego otoczenia, nie zanosimy modlitwy ani kwiatów na groby poległych w okresach wojen. Bo po co? Przecież to takie frajerskie i niemodne. I trudne zarazem. Nikt z nas nie rodzi się patriotą. Patriotą nie wystarczy się nazywać, trzeba nim po prostu być. Na co dzień, nie od święta.
Jeszcze nie jest za późno…
Potrzeba nam stabilności społecznej, aby móc w spokoju wychowywać kolejne pokolenia światłych i odważnych patriotów. Należy im przedstawiać prawdziwe losy własnego kraju i wyjaśniać zdarzenia historii najnowszej, które dotychczas nie zostały wyjaśnione. Nasze córki i nasi synowie powinni wiedzieć:
- czy Powstanie Warszawskie 1944 było aktem bohaterstwa, czy społecznego harakiri?;
- komu stawiać pomniki, a kogo zepchnąć do śmietnika historii za działalność w okresie stanu wojennego?;
- jakie znaczenie dla obecnie żyjących ma odstąpienie od oczyszczenia życia politycznego, prawnego i społecznego z pozostałości ideologii komunistycznej po roku 1989?
Kontrowersje trwają do dzisiaj. Co historyk to inna opinia, zależna od nadania politycznego. A w głowach młodzieży mętlik. Najwięcej do powiedzenia – szczególnie w tych ostatnich kwestiach – mają ci, których wtedy jeszcze nie było na świecie albo z racji wieku mieli blade pojęcie o tym, co się wtedy naprawdę wydarzyło. Wczorajszy bohater jest dla nich zdrajcą i odwrotnie. Trzeba wreszcie uprzątnąć to nasze polskie piekiełko, które sami sobie urządziliśmy i zaprowadzić ład i porządek. Zanim będzie za późno…