Co boli i piecze żywym ogniem

Ludzie pracujący społecznie prawie zawsze maja pod górkę. Nie dlatego, że zwykle wykonują prace, których nikt poza nimi wykonywać nie chce i nie dlatego, że nikt im za tę pracę nie zapłaci. Zabierając się za wykonanie jakiejś pracy z góry przecież wiadomo, że najczęściej nic się za nią nie dostanie. Po prostu trzeba coś zrobić, więc zabierają się do roboty.

Niedoczekanie twoje… 

Społecznicy coś robią nie dlatego, że nie mają własnych zajęć, nie mają pomysłu na spędzenie czasu. Oni pracują społecznie, bo jest taka potrzeba. Bo chcą, by wokół było trochę lepiej żyć. Troszczą się o dobro wspólne bo socjalistyczne myślenie, że jak jest coś wszystkich, to znaczy że niczyje ich nie dotyczy. Bo wyszli poza schemat stworzenia depczącego ogród po drodze do pastwiska.
Nie czekają na wdzięczność bo nigdy by się nie doczekali. Ogrom ludzi nie zna tego uczucia. Mało tego, króluje zdanie, że skoro robią to znaczy, że powinni. I z czasem wchodzi to w zwyczaj. „Oni to zrobią.” A gdyby tak się nie stało? Można wtedy skomentować: „Nie chciało im się, gadają tylko,
a nie robią”. A może tym razem to właśnie ty powinieneś to zrobić ?

Syzyf by zrozumiał 

Ile pracy wymaga zorganizowanie jakiejkolwiek imprezy wie tylko ten, kto się tym zajmował. Nikt albo prawie nikt nie chce pomóc w przygotowaniach czy sprzątaniu po. Bo nie ma czasu, inne sprawy, własne sprawy są najważniejsze. Na samą imprezę pójść można. Posiedzieć, porozmawiać, pooglądać to, co przygotowano, skorzystać z atrakcji. A potem skomentować, że za mało było, słaba organizacja. Tylko ile z ciebie tam było? Tylko konsument.
Często nie można znaleźć chętnych na warsztaty, wyjazdy. Integracja wsi rozbija się o „niechciejstwo”. A później komentarze: „Dla siebie tylko robią, nic dla wsi”. Czy festyn jest dla organizatorów? Czy wieczór poetycki czy autorski jest dla organizatorów? Czy oni bawią się na równi z gośćmi? Czy kolędowanie jest dla wybranych? Co trzeba zrobić by zachęcić ludzi do przyjścia? Chyba tylko pójść do ich domów i związanych przynieść na miejsce imprezy.
Gdy jest hasło o wydarzeniu, za które trzeba zapłacić, jest jeszcze gorzej. Kwestia pieniędzy jest zawsze drażliwa. Pojawiają się pomysły, że ktoś zgarnie dla siebie, że się obłowi przy tym. Cóż, każdy sądzi według siebie. A nie każdy jest złodziejem i oszustem. Gdy nikt nie patrzy i gdy stoi
w świetle reflektorów te same zasady wyznaje – tak samo się zachowuje odpowiedzialny człowiek.

Wyrzucić kamienie 

Cała życzliwość do ludzi potrafi zblednąć w obliczu takich oskarżeń. Cały trud włożony w pracę na rzecz społeczności zostaje wdeptany w ziemię. Wysiłek włożony w poprawę świata wraca kamieniem położonym na duszy. Żal i zniechęcenie ogarniają człowieka w obliczu takich potwarzy.
Czy właśnie o to chodzi tym wszystkim „krytykom”? O zaniechanie prac społecznych? Dlaczego?
Jedna odpowiedź tylko przychodzi do głowy. Z zawiści. Podłej ludzkiej przywary idącej w parze ze złośliwością. Że ktoś może tak zorganizować swoje życie, by znaleźć w nim miejsce na pracę społeczną. Że chce coś zrobić dla innych nie oczekując za to nagrody pieniężnej. A oponenta na to po prostu nie stać. Nie umie zrozumieć jak można zrobić coś za nic. Świadomość własnych tak niskich pobudek powoduje złość. Jak on może być lepszy ode mnie? To chyba największa bolączka. Brak pokory i zadufanie w sobie. A potem to już leci kołem, zmiatając po drodze każdy drobiazg.
To przeszkadza, to niepotrzebne, tu się bawią, tu się cieszą, tu impreza, tu wyjazd. Same kamienie w butach.
I po co tak się katujesz, człowieku? Po co przy tym jeszcze dręczysz innych? Zdejmij te „zakamienione” buty, upierz oblepione złymi słowami ubranie
i przyłącz się do pracy, bądź stwórz własną grupę roboczą. Zajęcia starczy dla każdego. Zrób coś nie dla siebie, tylko dla innych, bezinteresownie. Zorganizuj imprezę, przygotuj i podaj poczęstunek dla gości. Baw się razem z ludźmi i popracuj z nimi. Stań w jednym szeregu, a nie na widowni pod ścianą. Uwierz, że poczujesz się dużo lepiej, gdy zrzucisz z siebie ciężar niechęci do drugiego człowieka.