Tak sobie myślę…

Niestety dzisiejsze myślenie odbywa się przez pryzmat strasznej wojny na Ukrainie, tuż za naszą wschodnią granicą. Należę do pokolenia, które od 5-tej klasy szkoły podstawowej miało w programie nauczania obowiązkowo język rosyjski.

Do chwili wybuchu wojny… 

Musiałam poznać mowę, kulturę, literaturę sąsiadów należących do tej samej grupy ludów słowiańskich. Zresztą do czasów współczesnych zachowała się legenda “O Lechu, Czechu i Rusie” popularna wśród naszych milusińskich. Pomijając obowiązek uczyłam się z przyjemnością języka rosyjskiego w podstawówce, liceum i na studiach (lektorat).
Do chwili wybuchu konfliktu zbrojnego w Ukrainie zachwycałam się brzmieniem rosyjskiej mowy w ich pieśniach nie mających sobie równych (moim zdaniem) na świecie, literaturze klasyków rosyjskich i śpiewnej poezji rosyjskiej. Do chwili wybuchu wojny w Ukrainie… .

W szoku… 

Szok spowodowany tak drastycznymi wydarzeniami w XXI wieku sprawił, że “odchorowałam” bandycki napad ruskich sołdatów na Ukrainę i przez miesiąc byłam wyłączona z normalnego życia. Zresztą, nie ja jedna. Wielu rodaków widząc paniczną ucieczkę matek z dziećmi, starszych, chorych z ostrzelanej Ukrainy przeżywała to samo mając w pamięci losy Polaków w czasie II wojny światowej.
Obrzydł mi język, pieśni, literatura i wszystko to, co kojarzy się z Rosją. Wyciszenie i uspokojenie jakie udało mi się osiągnąć spowodowało, że inaczej spojrzałam na “nastojaszczich druziej iz Rosii”. Bardzo liczny, zróżnicowany etnicznie i językowo naród na ogromnej połaci Europy i Azji nie jest w stanie mieć jednakowych poglądów, oczekiwań, ideologii i wierzeń. Decyzje typu: napaść zbrojna, eksport i import określonych surowców i towarów, polityka wewnętrzna państwa należą do tzw. “polityków”, którzy robią to, co chcą jako bezkarni – przeważnie najbogatsi materialnie w swoim kraju a nawet i na świecie. Wciąż aktualne jest powiedzenie:
pieniądz rządzi światem,
starosta powiatem,
urzędnik – stodołą,
biedny – “głową” gołą.
Prosty obywatel nie ma nic do powiedzenia; może służyć za mięso armatnie i czasem potrzebne są głosy obywateli w wybory (jeśli nie są fałszowane) i podatki ściągane systematycznie na utrzymanie “kasty rządzącej” w dostatku i luksusie.

Dotarło i do mnie… 

Rozumiem rosyjską mowę na tyle, ile można po 50-ciu latach przerwy w nauce. Dotarło do mnie; cóż są winni prości ludzie, którzy boją się protestować przeciw złym decyzjom chorych polityków? Boją się śmierci za wyraźny sprzeciw ludobójstwu, mordowaniu ludności cywilnej, gwałtom, niszczeniu miast i wsi sąsiadującej Ukrainy. Czy dlatego mam ich nienawidzić? Czy już to, czym się zachwycałam w ich kulturze nie jest tak piękne, jak było? Trudne pytania, trudne odpowiedzi.
A czy w moim rodzinnym kraju jest inaczej? Ile ludzi, tyle różnych charakterów, ile partii politycznych, tyle różnych poglądów, ilu polityków – tyle różnych tendencji do rządzenia ludźmi i losami mojej ojczyzny. Oczywiście, każda z decyzji podejmowanych przez rządzących jest jedyna i słuszna chociaż różni się o 180 stopni od opinii i woli wyborców. Upadają dotychczasowe wartości, autorytety osobowe, chwieją się w posadach idee partyjne i państwowe. Dla mnie wartości ponadczasowe to:
– miłość i poszanowanie życia człowieka
– bezinteresowna pomoc potrzebującemu
– pokój i bezpieczeństwo we własnym domu
– tolerancja i zrozumienie drugiego człowieka często bardzo różnego od nas samych.

Czasem myślę sobie prozą, czasem poezją:

Rozpieściła nas współczesność szalonym postępem,
który daje ułatwienia, tryska wygodami
preferuje pokój, spokój, pełną demokrację
aby ludzie o swym życiu stanowili sami

Mamy dostęp do kultury, możliwość rozwoju
według własnych upodobań, uzdolnień i życzeń.
Każdy dzień przynosi nowe troski i nadzieje
zwykły człowiek snuje plany misternych obliczeń… 

co, gdzie, kiedy szczęście daje, na zawsze zapewni
komfort życia wśród rodziny w domowym azylu.
Jest bezpiecznie, swojsko, miło w ukochanym kraju
i chcę życie swoje przeżyć właśnie w takim stylu.

Między tym co chcę i mogę – szalona różnica.
Legły w gruzach moje plany pod koniec lutego.
Rosja najechała zbrojnie biedną Ukrainę,
rozpętała straszną wojnę. Czy nam nic do tego?

Kilkanaście kilometrów od polskiej granicy
czołgi, bomby i rakiety niosą śmierć, zagładę
starym, chorym, matkom, dzieciom, bezbronnym cywilom.
Dzicz Putina przeciwnikom takim daje radę.

Biedne matki wy Rosjanki rodziłyście synów,
by na żer niewinnych wydać temu potworowi.
Kazałyście im zabijać kobiety i dzieci?
Czynić gwałt, rujnować życie biednemu ludowi

malowniczej Ukrainy, gdzie żyzny czarnoziem
czeka z wiosną na nasiona, by dać nowe życie?
A synowie wasi sprawią, że krew zamiast deszczu
wsiąknie w ziemię. Krwawe plony “zwycięstw” zobaczycie.

Jak Rosjanko matko będziesz witać swego syna?
Jeśli szczęście ci dopisze – uściśniesz mordercę.
Albo szczątki poległego oddasz czarnej ziemi,
nie doczekasz swoich wnuków – popęka ci serce.

Matki, które rodzą synów na “mięso armatnie”
rozgrzesz dobry Jezu Chryste – one nie tak chciały.
Oczekują wsparcia, szczęścia, synowej i wnuków;
z tą nadzieją swoich chłopców na świat wydawały.

Miłość matki wszystko może, nawet świat odmienić,
nawet strącić z tronu świra, szaleńca, potwora.
Otrząśnijcie się niewiasty z kobiecej niemocy
postawcie kres ludobójstwu. Przyszła na to pora.

Czego wam brak? Czego skąpi “matuszka Rosija”?
mało ziemi? mało lasów, powietrza czy wody?
Tylko złodziej i bandyta napada sąsiadów,
ręce ma od krwi czerwone, niszczy wioski, grody.

Ile żalu i cierpienia, strachu, łez wylanych,
oceany ludzkiej krzywdy, morza złorzeczenia
zalewają kraj gnębiony atakiem potworów
krwią obrońców, która ziemię w mogiłę przemienia.

Oligarchów pieniądz chroni, uciekają wszyscy
z rodzinami, pociotkami w bezpieczne azyle
nie liczy się narodowość, lecz zasobność kiesy.
Śmierć na wojnie jest dla biednych – mogą chociaż tyle.

Miliarderów dużo wcześniej wypłoszyła wojna
ich ojczyzna – tam gdzie pieniądz, taki “cielec złoty”.
Walczyć nie chcą, bo to tchórze, bronić nie potrafią.
A za wolność krew przelewać: przywilej biedoty.

Otwórz oczy wielka Rosjo, zawróć od przepaści,
powytracaj “duszegubów” mądrością narodu,
niech się dławią majątkami zjadając najbliższych.
Zwykły człowiek niech nie cierpi strachu ani głodu.

Niech na polu bitwy staną wielcy politycy,
decydenci – czyli tchórze w pancernych osłonach,
których w bunkrach jeszcze strzeże kordon ochroniarzy
aby mogli śnić i marzyć o carskich koronach.

Łatwo szastać ludzkim życiem i na śmierć wysyłać
synów, mężów, ojców, braci, bo to nic nie boli.
Śmierć zabiera błyskawicznie, gasi ludzkie życie
tylko rośnie się do tego momentu powoli.

Czy doprawdy to na świecie wiek dwudziesty pierwszy?
Najbogatsi zwyrodnialcy o nas decydują?
To cyborgi, automaty pozbawione uczuć.
Żeby w ludzkiej krwi się kąpać – wojny wywołują.

Krwawisz biedna Ukraino broniąc swej wolności
widmo śmierci w świat wygnało kobiety i dzieci.
Przygarniemy, pomożemy przeczekać najgorsze
aż pokoju gołąb w niebo nad ojczyzną wzleci.

Ześlij, Boże, kres przemocy, zabroń ludobójstwa.
Spraw, by tylko ten zabijał, kto potrafi wskrzeszać.
Nakaż miłość i braterstwo wśród mieszkańców ziemi
a nie będziesz musiał więcej do ludzi się mieszać.

Kocham czysty błękit nieba ozdobiony słońcem
lub księżycem nocną porą wśród słowiczych treli.
Ześlij Boże pokój ludziom, spokój i dostatek.
Zalejcie nim całą ziemię skrzydlaci anieli…

Zofia Abramek