Milczący Wołyń cz.4
Ludzki człowiek Byli. Ale w mniejszości. Jednostki wśród tłumu. Bardzo po cichu starali się pomóc, ukryć lub chociaż ostrzec Polaków o grożącym im niebezpieczeństwie. Czasem się udało, czasem nie. Trudno było uwierzyć, że sąsiad, z którym paśli razem krowy i chodzili na potańcówki, przyjdzie zaraz z siekierą by zabić. Wielu, klęcząc już przed oprawcą pytało: „Co ja ci zrobiłem? Dlaczego to robisz?” i umierało ze zdziwieniem w oczach. Zdarzało się też, że wydało się kto pomógł Polakom. Kara poniesiona przez Ukraińca była równie okrutna – śmierć, często w cierpieniach strasznych. Innym ku przestrodze. I działało – nie było wielu odważnych. Jednak ich istnienie jest niezaprzeczalnym faktem i przywraca to wiarę w człowieka, że potrafi zachować człowieczeństwo nawet w takich warunkach. Cisza o bohaterach To, co ci bohaterowie zrobili wtedy dla bliźniego w niebezpieczeństwie, pozostaje do tej pory tajemnicą: i dla Polaków i dla Ukraińców. Ich nazwiska pozostają w ukryciu, choć to właśnie o nich powinno być głośno. Powinni zostać uhonorowani, im powinno się stawiać pomniki, wieszać pamiątkowe tablice. I uczyć o nich w szkołach. Sprawiedliwi wśród zbrodniarzy, normalni wśród szaleńców. Ryzykowali życiem swoim i najbliższych. Historia o nich milczy. Po obu stronach granicy. Nikt nie upomina się o bohaterów. Jedni milczą, by nie narażać swoich dobroczyńców, inni – by nikt ich nie rozliczał ze zbrodni. Nie można sobie pozwolić na generalizowanie i uproszczoną charakterystykę, że Ukrainiec = bandyta i morderca, bo może się okazać, że to cichy, nieujawniony bohater. Obrona Polacy nie czekali na ataki bezczynnie. Organizowali się w grupy, różnymi drogami zdobywali broń, wystawiali straż i planowali obronę. Czasem skończyło się na podchodach tylko, czasem wymiana ognia i walki wręcz długo trwały. Ofiary padały po obu stronach. Grabieże na sąsiednich wioskach zdarzały się również. Zwłaszcza, gdy oblężenie przedłużało się, a zapasy kończyły. Dochodziło też do samosądów i odwetowych napadów na ludność ukraińską. Czasem winną współpracy z UPA, a czasem nie. Takie: „oko za oko”, rodzina za rodzinę. Ale czy zemsta zmniejszy ból po stracie najbliższych? Życia im nie przywróci, a rąk splamionych krwią niewinnych umyć się nie da. Zło pozostaje złem, bez względu na usprawiedliwienia: czy to przed innymi ludźmi czy przed samym sobą. A historia milczy dalej Prawda o Wołyniu i Podolu nie może ciągle czekać na lepsze czasy. Czas na prawdę jest zawsze. Odkładanie na półkę sprawy niewygodnej, problemu nie rozwiąże. Problem będzie zawsze. A z czasem może się jeszcze coś bardziej skomplikować. Trzeba jasno i wyraźnie mówić: „Tak było!”. Od lutego 1943 r. do stycznia 1944 r. wymordowano dziesiątki tysięcy Polaków. Szacunkowo. Czystki trwały: i wcześniej, i później. Wszystkich ofiar nie policzono. A wliczyć do nich trzeba także Ukraińców, którzy padli ofiarą rodzimego kata. Polskich wsi i osiedli było 1145. Po czystkach UPA zostało zaledwie 90. Czego nie zrobiły rzezie, dokończyła akcja przesiedleńcza lat 1945-46, zorganizowana po ustaleniu nowych granic Polski. Ukraina dziś Tyle lat minęło i dalej nie lubią nas na Ukrainie. Choć to Polacy są tu ofiarą, a nie oprawcą. Patrzą z niechęcią na polskojęzyczne wycieczki, przechodzą obok pospiesznie. Szarzy ludzie, w szarych ubraniach. Wśród zardzewiałych aut przemykają po ulicach salonowe, nowe samochody miejscowych prominentów. Bieda i bogactwo. Skrajności w jednym tyglu. Bez warstwy pośredniej. Żyje im się biednie, więc pieniądze chętnie od Polaków biorą. Bez uśmiechu, w atmosferze strachu. Czego się boją? Polaków będących tu tylko przejazdem czy swoich rodaków, którzy żyją obok nich, po sąsiedzku? Skąd tyle biedy na Wolnej Ukrainie? Co stało się z majątkiem polskich panów i chłopów przejętym przez Ukraińskich nacjonalistów?