Byli lepsi, ale przegrali
Do tego meczu piłkarze z podlubelskich Niemiec przystąpili w roli zdecydowanego faworyta. Na kilka kolejek przed zakończeniem rundy rewanżowej wciąż pozostają w gronie drużyn walczących o ligową koronę. Ewentualna porażka sprawiłaby, że plany o awansie musieliby odłożyć na przyszły rok. Tymczasem BKS, choć wystąpił bez swojego kapitana i reżysera gry w środku pola, Andrzeja Bednary, nie zamierzał tanio sprzedać skóry i od pierwszej minuty zawiesił gospodarzom bardzo wysoko poprzeczkę. Wystarczyła jednak chwila zagapienia w polu karnym, by już w 4 min
gospodarze zdobyli gola. „Wypadek przy pracy” zamiast zdeprymować -poderwał przyjezdnych do boju. Od tej chwili, to oni przejęli inicjatywę na boisku, grając piłkę, która mogła spodobać się licznie zebranej publiczności. Duży wpływ na przebieg wydarzeń miała obecność w składzie drużyny trenera – Roberta Mirosława. W ten oto sposób „Siwy” mógł nie tylko wspierać grę swoich podopiecznych, ale również kierować ich poczynaniami z bliska. Mógł też wykorzystać w 24 min celną wrzutkę Piotra Kwiatkowskiego w pole karne. W tej akcji wystarczyło odpowiednio dostawić nogę, by przeciąć lot piłki tak, aby mogła wpaść do pustej bramki. Niestety, ta próba nie przyniosła rezultatu, tak samo jak wcześniejsze mocne uderzenie Jacka Hołysza z okolicy 20 metra, kiedy bramkarz z najwyższym trudem przeniósł piłkę nad poprzeczką. Po dłuższym okresie letargu obudzili się miejscowi i wystarczyło im nieco ponad 5 min, by stworzyli 3 groźne sytuacje strzeleckie, ale na drodze do zdobycia kolejnego gola napotkali przeszkody w postaci: słupka, Andrzeja Wójcika i interweniującego na linii bramkowej Paweła Kostrzewskiego. I to zasadniczo tyle, na co w tej fazie spotkania stać było faworyta.
Po przerwie obraz spotkania nie uległ zmianie. W dalszym ciągu ton grze nadawali przyjezdni, a zdeprymowani gospodarze upatrywali swej szansy w nielicznych kontratakach. Tak było m.in. w 55 min, kiedy szarżującego na bramkę piłkarza z Niemiec powstrzymał w nieprzepisowy sposób Przemysław Wójcik, który za to przewinienie został przez arbitra odesłany do szatni. Wydawało się, że sytuacja ta stanowić będzie przełomowy moment rywalizacji, ale osłabieni liczebnie Bogucinianie w dalszym ciągu walczyli, szukając swoich okazji do zdobycia przynajmniej jednego „oczka”. Najlepsza z nich nadarzyła się w 79 min, ale Kwiatkowski z bliskiej odległości przymierzył wprost w interweniującego bramkarza. Ostatni kwadrans to okres ostrej, a chwilami wręcz brutalnej gry. Nikt nie myślał o przestrzeganiu dobrych manier i zasad savoir-vivre’u, ale sędzia łaskawszym okiem patrzył na zachowanie gospodarzy. Nie zareagował, kiedy po jednym z takich starć został zniesiony z boiska i już na nie nie wrócił dobrze spisujący się Kostrzewski, nie miał natomiast wątpliwości w przypadku podobnego zagrania Andrzeja Wójcika poza obrębem pola karnego. Za to zachowanie bramkarz przyjezdnych obejrzał „czerwony kartonik” i z konieczności, ponieważ limit zmian został już wcześniej wyczerpany, miejsce miedzy słupkami musiał zająć Jacek Bojanowski. W kolejnej akcji jeden z miejscowych piłkarzy staranował Damiana Kowalskiego. Po tym faulu „Kowal” zmuszony był zrezygnować z dalszej gry i od tej pory na boisku pozostało zaledwie 8 graczy z Bogucina. Sytuacja niecodzienna ale mimo takiego obrotu sprawy wynik rywalizacji nie uległ zmianie.
Za ogromne zaangażowanie i konsekwentną realizację zadań piłkarzom BKS należą się wielkie brawa. I choć przez ponad godzinę meczu to oni byli zespołem przeważającym, wszystkie punkty pozostały w Niemcach. Cóż, powiedzieć? Może jedynie to, że piłka jest sportem, gdzie nie zawsze wygrywa lepszy.
GKS Niemce – BKS Bogucin 1:0 (1:0)
BKS Bogucin: A. Wójcik – Hołysz, Rozwadowski, P.Wójcik, Kostrzewski (80′ Siewielec) – Kwiatkowski (80′ Podymski), Rak, Mirosław (71′ Zbytnik), Bojanowski, Kowalski – Gembka (59′ Kowalczyk)