Z jednej tkaniny… .
W znamiennych latach: 1772 – 1795, nasz kraj ościenne mocarstwa potraktowały niczym połać sukna, które za pomocą trzech ostrych rozbiorowych szarpnięć pozbawiły państwowości. Jako Rzeczpospolita na 123 lata zniknęliśmy z mapy Europy. Jako naród nigdy nie pogodziliśmy się z tym rozdarciem. I dzięki temu, tę tkaninę poszarpaną przez lata niewoli, postrzępioną tęsknotą za wolnością, udało się – 11 listopada 1918 roku – odzyskać i krawcem czasu oraz nićmi tego wszystkiego, co pozostało w nas polskie zacząć powoli łatać.
„Niepodobna oddać tego upojenia, tego szału radości, jaki ludność polską w tym momencie ogarnął. Po 120 latach prysły kordony. Nie ma „ich”. Wolność! Niepodległość! Zjednoczenie! Własne państwo! Na zawsze! Chaos? To nic. Będzie dobrze. Wszystko będzie, bo jesteśmy wolni od pijawek, złodziei, rabusiów, od czapki z bączkiem, będziemy sami sobą rządzili. (…) Cztery pokolenia nadaremno na tę chwilę czekały, piąte doczekało. (…)” – tak opisał Jędrzej Moraczewski pierwsze dni, kiedy to, do Polaków dotarła świadomość odzyskania niepodległości.
Świętujemy tego dnia. Różnie świętujemy.
W tym roku grupka bogucinian postanowiła obchody 11 listopada spędzić z Zespołem Pieśni i Tańca „Lublin” im.Wandy Kaniorowej w Centrum Kongresowym Uniwersytetu Przyrodniczego w Lublinie chłonąc patriotyczne widowisko muzyczne. Zapoczątkowała go kanonada pieśni ułańskich:
„Przybyli ułani pod okienko”, „Hej, Hej, ułani!”,”Wojenko, wojenko”, „Pierwsza brygada”, wprawiając nas w niepowtarzalny klimat tamtych lat. A tańce narodowe Polonez, Kujawiak i Oberek zaprezentowane przez „Kaniorowców” podrywały swoim rytmem z foteli.
A, że warto było tam być, niech poświadczy galeria fotografii.
Agnieszka