Czas zadumy, czas na poezję.
Zza krajobrazu pozbawionego soczystych zieleni, z mlecznego dymu ognisk, z posrebrzonych poranków wyłania się listopad, a wraz z nim wędruje ku nam jesienna zaduma. Nad przemijaniem, sensem życia i tym co nieuchronne. Częściej niż zwykle kierujemy kroki na cmentarne alejki by pochylić się nad wspomnieniem nieobecnych. Jeśli miejscem ich spoczynku jest grób, do którego ścieżka nie jest jeszcze wydeptana, jeśli melodia ” Anielskiego orszaku ” nadal ożywa w zakamarkach pamięci, zupełnie bezwiednie nasze jestestwo opanowuje obok bólu, tęsknoty i smutku – ogromny żal.
Nikt tak, jak poeta nie odda jego koloru i kształtu:
Żal
Zofii Małynowicz
Żal że się za mało kochało
że się myślało o sobie
że się już nie zdążyło
że było za późnochoćby się teraz pobiegło
w przedpokoju szurało
niosło serce osobne
w telefonie szukało
słuchem szerszym od słowachoćby się spokorniało
głupią minę stroiło
jak lew na muszcechoćby się chciało ostrzec
że pogoda niestała
bo tęcza zbyt czerwona
a sól zwilgotniałachoćby się chciało pomóc
własną gębą podmuchać
w rosół za słonywszystko już potem za mało
choćby się łzy wypłakało
nagie niepewneks. Jan Twardowski
„…chyba nigdy nie jest za późno i na nic nie jest za późno, kiedy w grę wchodzi człowiek. Nawet tego, który odszedł, można dogonić, nie dopędza się tylko pociągów!”.
To teoria zasłyszana jeszcze w dzieciństwie. Zapamiętana i pielęgnowana. Prawie, jak dogmat.
Jak niewiele pasuje do tego, co napisał ks. Twardowski:
„Żal że się za mało kochało
że się myślało o sobie
że się już nie zdążyło
że było za późno”
To, jak to w końcu jest? Kiedy można dogonić drugiego człowieka, a kiedy już jest na to za późno?
Nie dogonisz, jeśli odszedł bezpowrotnie. A Ci co zostali… „i ci co nie odchodzą nie zawsze powrócą”.