W sanatorium
- Rozmawia para znajomych :
Pan Henio -stały bywalec salonów sanatoryjnych
i Pani Marysia-osoba w kwiecie wieku – ok.50-bez sanatoryjnego doświadczenia :
-Panie Heniu! Jak tam jest w tym sanatorium? Warto pojechać?
-Pani Marysiu !Pewnie, że warto! Ale trzeba być dzień wcześniej żeby zdążyć
coś „upolować”.
– Panie Heniu ! A jak Pan myśli, miałabym jakieś „branie”?
Pan Henio lustrując Panią Marysię z góry na dół :
-Pani Marysiu! Pani to by jeszcze przebierała!!!
- –Jak mój mąż wyjeżdża do sanatorium to zostawia w domu obrączkę ślubną. – I pani mu na to pozwala?! – Co znaczy pozwala?! Ja mu rozkazuje! Już cztery obrączki tam przepił!
- Poznali się w sanatorium. Pierwszego dnia pogładził ją po dłoni. Drugiego dnia chwycił ją pod rękę. Trzeciego dnia, kiedy objął ją w talii, rozdrażniona spytała:
– Myślisz, że ja tu na pół roku przyjechałam?
- Po powrocie z sanatorium podczas pierwszej nocy, mąż przez sen ciągle powtarza „Basiu, Basiu, Basiu!”
Rano żona żąda wyjaśnień.
– Koło sanatorium było gospodarstwo rolne, a tam w zagrodzie stała piękna klacz o tym imieniu.
Chodziłem ją karmić chlebem.
Pewnie mi się przyśniła – tłumaczy się mąż.
Minęło kilka dni, mąż wraca z pracy i widzi, że na stole leży list w rozerwanej kopercie.
– Od kogo? – pyta się mąż żony.
– Ta klacz do ciebie napisała.
- Dwie kobiety z Poznania pojechały do sanatorium, i wróciły nie do poznania.
- Żona wraca dzień wcześniej z sanatorium i zastaje męża w łóżku z trzema kobietami.
Zaczyna krzyczeć: – Zdzisiek!!! Co tu robią te flądry??? – Cuda kochanie, cuda.
- Wraca żona po miesiącu z sanatorium wchodzi do domu a tam syn przy nowiutkim komputerze
– Skąd miałeś pieniądze na ten komputer!
– Ze zmywania.
– Jak to ze zmywania?
– Tata dawał mi po 100 złotych, gdy chciał, żebym się zmył z chaty.
- Mama Jasia wyjechała do sanatorium. Mały pyta taty:
– Tato, czy niania może z mną spać?
Tata, purysta językowy, poprawia syna:
– Mówi się „ze mną”.
– Ciągle tylko z tobą i z tobą… – odpowiada malec.