Tylko morze zapamięta

Nie mogliśmy przegapić takiej okazji, zwłaszcza że doskonale wiedzieliśmy z kim będziemy mieć do czynienia. Obydwie panie mieliśmy zaszczyt i szczęście poznać osobiście już wcześniej, a jedną z nich gościć ostatnio w zaciszu bogucińskiej Izby Tradycji.

Joanna Maria Chmielewska i Monika A. Oleksa mają mocno ugruntowaną pozycję na polskim rynku literackim. Łączy ich pisarska pasja, wrażliwość i otwartość na drugiego człowieka, zaangażowanie w pracę z dziećmi, młodzieżą i dorosłymi. Dzieli 700 kilometrów drogi z Lublina do Szklarskiej Poręby, czyli miejsc gdzie mieszkają, pracują i tworzą.

W dzisiejszym świecie odległość ma drugorzędne znaczenie, o czym mogliśmy się przekonać w ubiegły piątek podczas spotkania promującego najnowszą powieść Moniki A. Oleksa Tylko morze zapamięta. Spotkanie, które odbyło się w Bychawskim Domu Kultury prowadziła Joanna M. Chmielewska.

Warto było tam być

Już samo zestawienie nazwisk zwiastowało ucztę dla ducha. I nie zawiedliśmy się. Gwiazdy tamtejszego wieczoru udowodniły ponad wszelką wątpliwość, że potrafią władać językiem z taką samą swobodą, finezją i elegancją, co piórem. Melodia ich słów otwierała uszy, jak korkociąg butelkę wina, nawet tym, którzy przybyli na ten spektakl z zupełnie innych pobudek niż literackich.

Z pogawędki pisarek dowiedzieliśmy się skąd czerpią tematy do swych powieści i jak kształtują losy książkowych bohaterów. Przy okazji obalone zostały niektóre stereotypy, jak np. ten, że już na wstępie znany jest początek i zakończenie opowieści, a cała reszta jest jedynie wypełnieniem, zależnym od pomysłowości, wyobraźni i temperamentu autora. Okazało się, że wcale niekoniecznie. I nie zawsze.

Jak powstaje powieść

Monika A. Oleksa, lubelska powieściopisarka, przedstawiła w sposób klarowny i łatwy w odbiorze bardzo ciekawą interpretację swej twórczości. Opowiedziała o tym, jak „przywołuje na świat” postacie, które potem prowokuje do różnorakich działań, podglądając ich reakcje i zachowania.  Z pełną premedytacją wikła je w skomplikowane relacje międzyludzkie, zaszczepia w nich miłość, która zaskakuje i zniewala. To one, te postacie, mają zasadniczy wpływ na przebieg książkowych wydarzeń, autorka pozwala im żyć swoim życiem, pilnując przy tym, by nie wymknęły się spod kontroli piszącego…
M. Oleksa jest bardzo wnikliwym obserwatorem wszystkiego, co się wokół niej dzieje, jak mało kto potrafi zajrzeć w najgłębsze zakamarki ludzkich dusz, poznać zalety i słabości przedstawicieli ludzkiego gatunku. Wszystkie jej dotychczasowe dzieła wyszły autentycznie spod wiecznego pióra – klawiatura komputera, jak mówi, rozprasza ją i dekoncentruje.  Na dowód przedstawiła rękopisy – zeszyty pokryte konstelacją starannie ułożonych liter i znaków, bez skreśleń, plam, kleksów.

Bychawska biblioteka znowu zaskakuje

Pracownicy Miejskiej Biblioteki Publicznej w Bychawie przygotowując promocję książki zadbali również o jej odpowiednią oprawę, a wystrój wnętrz, w których odbyło się spotkanie przyozdobili pięknymi fotografiami autorstwa Marcina Piotra Oleksa – prywatnie męża powieściopisarki. Tematyką i klimatem nawiązywały one do tytułu promowanej książki. Były więc: spokojne i wzburzone fale morskie, kolorowe niebo rozświetlone promieniami wschodzącego lub zachodzącego słońca, pusta plaża, falochron i statki na horyzoncie.

Dodatkowo, głównie za sprawą Doroty Szczepańskiej – kobiety skromnej, niepozornej ale obdarzonej niezwykłą wyobraźnią i pomysłowością, na ścianie czołowej wyświetlany był przez cały czas film przedstawiający pokryte bujną zielenią nadmorskie wybrzeże, z kołyszącą się tonią, w której szukały swego odbicia krzykliwe mewy. Krótko mówiąc: morze dookoła. Nasze polskie. Bałtyk.

Nad całością czuwał mózg organizacyjny p. Barbara Cywińska – dyrektor biblioteki, główny inicjator i reżyser spotkania, osoba o niespożytej energii, bez której trudno wyobrazić sobie życie artystyczne Bychawy.

Ktoś zapyta: po co tyle rozpisujemy się o Bychawie i jej mieszkańcach. Ano, chociażby dlatego, że od jakiegoś już czasu grono bychawianek, skupionych wokół tamtejszej biblioteki odwiedza nas, wspierając i uczestnicząc zarazem w realizacji różnorakich projektów kulturalnych, za co jesteśmy im ogromnie wdzięczni i zobowiązani.

Łowimy młode talenty

Na koniec warto jeszcze wspomnieć słowem o pewnym bogucińskim akcencie w trakcie promocji książki. Otóż, Joanna M. Chmielewska zacytowała jedną z „pięciominutówek”, powstałą poprzedniego dnia podczas mini-warsztatów twórczego pisania, które odbyły się w naszej Izbie Tradycji. Tekst Karoliny Wójcik – uczennicy 8. klasy Szkoły Podstawowej w Bogucinie wywołał aplauz widowni, a Monika Oleksa wyraziła chęć spotkania się z utalentowaną adeptką sztuki pisarskiej.

Nagle poczuł zapach ostry, charakterystyczny, zapomniany. Młody mężczyzna stał na klifie. W ręce trzymał zdjęcie. Stare, wyblakłe, wręcz nieczytelne. Postawił jedną stopę w kierunku morza. Chciał skoczyć lecz coś go zatrzymało. Zauważył w dole czaszkę, a koło niej ocean starych, zgniłych już róż. Szybko odstąpił od tej czynności i zszedł na skaliste wybrzeże. Przestraszył się. To były zwłoki. Trzy zbiory szkieletów i jedno nieskazitelne ciało. Była to kobieta z różą w ręce. Jednak kwiat nie przypominał tych z ogrodów. Jego niegdyś białe płatki były upiększone królewską purpurą krwi. Mężczyzna znał dziewczynę. To Clara W. Młoda, piękna studentka, obiecująca pani weterynarz, która przeszła przez drzwi prowadzące do odwiecznej tajemnicy skrywanej w nadmorskiej miejscowości.

Foto: Archiwum bogucin.net, Facebook Moniki A. Oleksa

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *