Na chłopski rozum
W marcu jak w garncu mówi przysłowie. A w garnku tysiące różnorodnych dań można ugotować. Wymieszać smaki, kolor, konsystencję, zapach. Katalog dań to niekończąca się melodia pomysłów. Dźwięczy w nim nawet taka niecodzienna nutka jak zupa na gwoździu. Co to ma wspólnego z marcem? Ano, to że aura również co chwilę gra nam na nerwach i miesza w pogodowych wiktuałach. Rankiem budzimy się w zimie, w ciągu dnia garść wiosny, promyk lata, a wieczorem wracamy do zimowej aury. Prawdziwa huśtawka. I pogodowa i nastrojowa. Jak co roku, jakimś sposobem, musimy się na niej pohuśtać. Każdy znosi to inaczej. I żeby zniwelować ewentualne niedogodności w przedwiosennym „bujaniu”, przygotowaliśmy kilka ciasteczek z dowcipami, bo przecież nic tak nie przywraca nastroju jak słodkie co nieco.
Kuzyn z miasta odwiedza bardzo zaniedbane gospodarstwo rolne Antka..
– Nic na tej ziemi kuzynie nie rośnie?
– A no nic – wzdycha Antek.
– A jakby tak zasiać kukurydzę?
– Aaa… jakby zasiać, to by pewnie urosła.
Jedzie rolnik z węglem, dojechał na wieś i krzyczy:
– Węgiel przywiozłem!
A koń się odwraca i mówi:
– Tak, kurde, Ty przywiozłeś.
Młoda wiejska para zgłasza się do proboszcza.
Proszą o jak najszybsze udzielnie ślubu.
– jesteście bardzo młodzi – próbuje perswadować ksiądz
– czy rzeczywiście jesteście przygotowani do małżeństwa?
– Jak najbardziej – mówi chłopak- ja już kupiłem wódkę na wesela, a Gośka jest już w ciąży.
Pod wiejskim sklepem siedzi dwóch pijaczków, i kończą kolejne tanie wino, naglę widzą wychodząca ze sklepu parę ubraną na sportowo.
– Zobacz, oni piją wodę!
– No, jak zwierzęta!
Syn Staszka wrócił z wojska i Staszek zaczyna szukać mu kandydatki na żonę. Poszedł do sąsiedniej wsi, a gdy wrócił, oznajmia synowi:
– Znalazłem ci narzeczoną.
– Ładna?
– Jeszcze jak! Żebyś ty widział, jak szybko potrafi widłami słomę zrzucić z furmanki!
Letniczka kupuje u rolnika mleko….
– A starczy wam litr? – pyta z troską rolnik.
– Dziękuję, starczy.
– Bo jakby nie starczyło, to mogę jeszcze dolać wody.
– Ty, Zenek, słyszałeś – rolnicy chcą wyższych cen Żywca! Porąbało ich?
– Wieprzowego żywca, kretynie. Wieprzowego!
Wiekowy rolnik i jego żona opierają się o ścianę chlewu, kiedy kobieta tęsknie przypomina, że za tydzień będzie złota rocznica ich ślubu.
– Zróbmy przyjęcie, Stefan – zasugerowała – Zabijmy świnię.
Rolnik podrapał się w siwą głowę:
– Rany, Elka – w końcu odpowiedział – Nie widzę powodu, żeby świnia ponosiła odpowiedzialność za coś, co stało się 50 lat temu.
Do sklepu na wsi wchodzi chłop i pyta:
– Czy są gwoździe?
– Nie ma.
– A grabie?
– Też nie ma.
– A może wiadra?
– Nie, nie ma.
– To dlaczego nie zamkniecie sklepu?!
– Bo kłódek też nie ma.
Rolnik pyta rolnika jąkałę: – Dużo masz królików?
-Trzy…trzy…trzysta…
-Nie żartuj! Aż trzysta?
-Nnie… Trzy sta…stare i dwwa młode!
Program otwarcia pewnej wystawy rolniczej przedstawiał się tak:
godz. 11.00 – przyjazd nierogacizny i bydła nierogatego.
godz. 12.00 – przybycie zaproszonych gości.
godz. 13.00 – wspólny obiad.
Jagna zaniepokojona dziwnymi odgłosami dochodzącymi od sąsiada, pyta:
– Co się u was dzieje, kumie?
– Nic. To tylko teściowa śpiewa wnukom kołysanki.
– Chwała Bogu! Już myślałam, że świnia wam zdycha.
W sobotę Jasiek przychodzi do proboszcza i mówi:
– Chcę jutro wziąć ślub z Kaśką.
– Jutro? To niemożliwe, za mało czasu na przygotowanie!
– Wszystko mi jedno, czy ksiądz proboszcz da mi ślub, czy nie. Ja i tak w poniedziałek zaczynam!
Chłopak z miasta ożenił się z dziewczyną ze wsi, lecz bardzo wstydził się jej wiejskiej wymowy. Postanowił wysłać ją do Ameryki, aby tam nabyła manier, a przede wszystkim nauczyła się po „miejsku” mówić.
Po kilku tygodniach dziewczyna wraca. Wychodzi z samolotu i woła do męża:
– Heloł bejbi! Heloł bejbi!
– O, proszę, jak ładnie! – myśli mąż.
A ona krzyczy dalej:
– Heloł bejbi! Juści jezdem nazad!
W wiejskiej chacie rozespany chłop mówi do żony:
– Maryśka, albo ześ się odkryła, albo żeś obory nie domknęła…
Stoi chłop wieczorem z teściową na dworze i obserwują spadające gwiazdy. Chłop pomyślał sobie życzenie, teściowa już nie zdążyła.
Facet z USA zwiedzał Polskę i się zgubił. Zobaczył rolnika pracującego na polu i zatrzymał się zapytać o wskazówki. Rolnik powiedział mu, jak dostać się do głównej drogi. Facet chciał trochę pogadać, więc pyta:
– To pańska ziemia?
– Taa – odpowiedział rolnik.
– Duża jest?
– No, zaczyna się tam gdzie płynie strumień przy drodze, ciągnie się przez wzgórze aż do tego miejsca, gdzie widać to wielkie drzewo. Sięga od tamtej stodoły do tej wielkiej sterty kamieni, tego płotu i biegnie aż do tej drogi.
– To piękne miejsce. Ale opowiem panu o mojej ziemi w Stanach. Wsiadam do mojego samochodu na jednym końcu mojej farmy o wczesnym ranku. Jadę cały dzień i dopiero kiedy słońce zachodzi, docieram do końca mojej posiadłości. Co pan o tym myśli?
Rolnik myśli przez chwilę i mówi:
– Też miałem kiedyś taki samochód.
Donald Tusk odwiedza gospodarstwo rolne.
Gdy znalazł się w chlewni, pośród stada dorodnych świń, towarzyszący grupie oficjeli fotoreporterzy natychmiast strzelają fotki.
Na to Tusk:
– Tylko żeby mi tam nie było jakiegoś głupiego podpisu pod zdjęciem, typu „Kaczor Donald i świnie”, albo coś takiego!
– Ależ skąd panie premierze. Wszystko będzie cacy.
Nazajutrz ukazuje się gazeta ze zdjęciem Tuska wśród świń i podpis „Premier Donald Tusk (trzeci od lewej)”.
– Jak masz na imię?
– Joanna.
– Jo Andrzej, tyż ze wsi.
Siała baba mak, a chłop… zaorał pole.
– Gosposiu, gdzie jest twój mąż?
– Poszedł karmić świnie, ale rozpoznacie go łatwo, bo jest w kapeluszu.
Przychodzi chłop do lekarza. Lekarz prowadzi z nim wywiad i pyta:
– Pracuje pan?
– Tak.
– A pije pan?
Chłop się chwilę zastanawia i odpowiada:
– A niech tam, nalej pan.
Foto: Internet