Kulig 2017 przeszedł do historii

W sobotę 21 stycznia 2017 roku wybraliśmy się na kulig. Nie tak jak co roku do Nowego Gaju koło Wojciechowa, ale trochę bliżej – do lasów kozłowieckich w pobliżu Nasutowa. To był ostatni dzwonek, bo śniegu, leżącego do tej pory pokaźną warstwą  zaczęło ubywać. Ale zdążyliśmy. Była sanna w blasku pochodni (fajna, ale „wojciechowskie” klimaty są bardziej „klimatyczne”), i koń był i woźnica – obraz niemal jak u Gałczyńskiego w 'Zaczarowanej dorożce” – „Grzywa mu się i ogon bielą, wiatr dmucha w grzywę…”. Wiatru nie pamiętam, ale koń się zmęczył… naszym gromkim śpiewem, bo kiedy już opuściliśmy sanie zarżał z ulgą. A później, tradycyjnie, podreperowaliśmy swe nadwątlone siły gorącym żurkiem i smakowicie przypieczoną w ogniskowym żarze kiełbaską. Energii przybyło i należało ją w odpowiedni sposób wykorzystać. A jaki sposób jest najodpowiedniejszy, żeby nie zmarznąć i „spalić” nadmiar kalorii? Bez dwóch zdań: TAŃCE! Tańczyliśmy więc, prawie jak w poniższym tekście:

„Wpadł na parkiet stary gazda
Ostra była wtedy jazda
Lecz nie liczą się drobiazgi
Gdy wokoło lecą drzazgi

Szarpią gazdą dziwne tiki
Rodem prosto z Ameryki
Tak buzuje krew górala
Gdy nim zwyrtnie czarna lala”

I tańczyliśmy, jak nam nakazywały inne słowa:

„Tańcz – nie żałuj podłogi
Tańcz – niech niosą Cię nogi
Tańcz – niech ludzie się gapią
Tańcz – aż skurcze się złapią
Tańcz – na pełnych obrotach
Tańcz – bo minie ochota
Tańcz – nic nie myśl na razie
Tańcz – jak gazda w ekstazie
Tańcz…”

Ponieważ organizowany przez Stowarzyszenie kulig nie wyklucza obecności osób, które są z nami mniej lub bardziej zaprzyjaźnione, poprosiliśmy o kilka „strofek” relacji z zimowej imprezy znajomą Moniki –   Elę. Prośbę spełniła, słów kilka przedstawiła:

Ojców naszych obyczajem – „Kulig jedzie, zje, popije i pojedzie” – tak niegdyś określano ulubioną zabawę zapustną szlachty.
A z czym nam dzisiaj kojarzy się kulig? Pamiętam z dzieciństwa, że kulig to ciągnik a do niego przywiązanych szereg sanek. I tooo był kulig! A później… śniegu mało…czasu mało itd.
Jednak w tym roku zima okazała się łaskawa dla śniegowych zabaw, więc skorzystałam i ja z zimowych uciech.
Wybrałam się na kulig. Po raz pierwszy w życiu taki prawdziwy: konik, dzwoneczki u sań. Ach! Kulig zaczynał się o 18.00, więc dodatkową atrakcją sanny były pochodnie. Dzwoneczki u sań, śpiewy i śmiechy płynęły w ciemną ścianę kozłowieckiego lasu. Piękna to była podróż. Później ognisko, żurek, pieczone kiełbaski, które smakowały wyśmienicie. W tak super fajnym i świetnie zorganizowanym towarzystwie można balować do rana. Były też tańce i nikomu nie przeszkadzały czapy, zimowe buty czy spodnie „narciary”.
Powiem tak: było super! A to wszystko dzięki Prezes Stowarzyszenia „Mój Bogucin”. Monika  jest świetną organizatorką. Pewnie wszelakich imprez a ten kulig był bardzo fajnym oderwaniem od rzeczywistości.
„Piszę się” na kolejne imprezy pod patronatem Moniki.
Dziękuję i pozdrawiam wszystkich uczestników kuligu.

My też dziękujemy za kuligowe refleksje i, jak to mówią w jednym z marketów, zapraszamy ponownie – za rok. A na koniec popatrzmy na relację fotograficzną.

IMG-20170125-WA0060_1485334093162 (Kopiowanie)IMG-20170125-WA0042_1485426842717 (Kopiowanie)IMG-20170125-WA0027_1485426788357 (Kopiowanie)IMG-20170125-WA0031_1485426788474 (Kopiowanie)IMG-20170125-WA0043_1485426842890 (Kopiowanie)IMG-20170125-WA0062_1485334061120 (Kopiowanie)IMG-20170125-WA0022_1485426735671 (Kopiowanie)IMG-20170125-WA0011_1485426630188 (Kopiowanie)IMG-20170125-WA0019_1485426735347 (Kopiowanie)IMG-20170125-WA0020_1485426735450 (Kopiowanie)IMG-20170125-WA0016_1485426688547 (Kopiowanie)IMG-20170125-WA0004_1485426575099 (Kopiowanie)20170121_184826 (Kopiowanie)

 

 

 

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *