Historia piłką pisana – cz. 10

Wiosna 97

Ten rok zapowiadał się niezwykle pracowicie.
Tak pod względem gospodarczym, jak i sportowym.
Na jesień zaplanowane zostało otwarcie długo oczekiwanego boiska piłkarskiego.
W niedalekiej perspektywie jawił się widok piłkarzy uganiających za piłką po zielonej jak szczypiorek na wiosnę murawie.

O tym, czy tak się stanie zdecydować miało wiele czynników, ale wszyscy podświadomie czuliśmy, że szanse trzymamy we własnych dłoniach i to od naszych starań zależeć będzie końcowy sukces.
Wczesną wiosną sporządziliśmy plan nasadzeń drzew i krzewów wokół terenu przeznaczonego na cele sportowe.
Pomogła nam w tym wydatnie pani Nina Bartoszcze Wylaź, wyznaczając ostateczną listę gatunków, które zostały później zakupione w gospodarstwie szkółkarskim w Kijanach.
Szkoda jedynie, że większość tych nasadzeń nie przetrwała pierwszej nocy.
Pozostały tylko te najmniej atrakcyjne – wierzby i sumaki octowce, zaś cisy, jodły, świerki srebrzyste, berberysy, jarzębiny i wiele innych trafiły w ręce złodziei.

Musieliśmy również zadbać o dostarczenie do obiektu podstawowych mediów.
Trzeba było przedłużyć bieg napowietrznej linii energetycznej, aby potem, zgodnie z warunkami Zakładu Energetycznego, móc wybudować przyłącze energetyczne.
Słupy, przewody i dodatkowy osprzęt zorganizował dyrektor lubelskiego Eltor-u Mieczysław Borkowski, zasiadający wówczas w strukturach władz naszego klubu, a montażem zajął się pochodzący z Bogucina zawodowy elektryk Jan Sim.
W tym samym czasie wykonany został blisko dwustumetrowy odcinek wodociągu.
Brakowało tylko budynku socjalnego.

Cel sportowy, jaki wiosną postawił przed trenerem i drużyną zarząd klubu był jasny i precyzyjny – należy nawiązać równorzędną walkę z Zawiszą Garbów i Polesiem Kock o awans do Klasy Wojewódzkiej.
Zadanie nie należało do łatwych, tym bardziej, że już na inaugurację rundy wiosennej musieliśmy udać się do Kocka by rozegrać mecz z drużyną, z która jesienią na garbowskim boisku ponieśliśmy dotkliwą porażkę.
Mobilizacja w ekipie Mieczysława Pisza była ogromna, ponieważ wiedzieliśmy, że druga przegrana z tym przeciwnikiem może oznaczać odłożenie marzeń o awansie na przyszły rok.
Do rywalizacji w zaplanowanym terminie jednak nie doszło, bo zima postanowiła storpedować pierwszą ligową kolejkę.
Kiedy 6 kwietnia dotarliśmy na miejsce, na płycie boiska zalegała pokaźna warstwa białego puchu i arbiter spotkania nie mógł podjąć innej decyzji, jak tej o przełożeniu spotkania na późniejszy termin.
Ostatecznie zostało ono rozegrane 1 maja.
W ostatniej chwili udało nam się pozyskać do składu doświadczonego stopera Marka Deca.
Jego obecność w kadrze była na tyle istotna, że sprawy „papierkowe” postanowiliśmy załatwić jeszcze przed tym meczem, a konkretnie, w dniu jego rozegrania.
W dniu, który był wolnym od pracy.
Było to możliwe dzięki uprzejmości ówczesnego Prezesa Lubelskiego Związku Piłki Nożnej Jana Golana, którego rankiem przywieźliśmy z jego domu do siedziby związku.
Te staranie nie poszły na marne – po niezwykle zaciętym pojedynku wygraliśmy 2:1 dzięki golom strzelonym przez Tomasza Wdowiaka i Jana Firleja, a bohaterem meczu został Przemysław Delmanowicz, który w końcówce obronił rzut karny wykonywany przez byłego kapitana i zawodnika II ligowej Lublinianki, Wiesława Rafalskiego.
Radość ze zwycięstwa wśród zawodników była tak ogromna, że nazajutrz spotkali się oni w komplecie przy układaniu drenażu pod przyszła płytę boiska.

Parę dni później dokonano ostatecznego wyrównania terenu, a na początku czerwca p. Janusz Rybkowski zwiózł z Samoklęsk swoim samochodem ciężarowym torf, który został zmieszany agregatem uprawowym z wyjałowioną ziemią.
Całość prac została zwieńczona uprawą i siewem trawy.
Te prace wykonał ówczesny radny gminny Jerzy Szlachetka.
Teraz wypadało tylko czuwać, aby letnie słońce nie wysuszyło nadmiernie gleby i nie zakłóciło procesu kiełkowania.
8 maja dotarła do nas przygnębiająca wiadomość z Cukrowni Garbów, oznajmiająca wypowiedzenie przez nią umowy o sponsoringu.
Późniejsze odwołanie nie przyniosło skutku i 17 lipca nasza krótkotrwała przygoda z garbowskim cukrem dobiegła końca.
Niewątpliwy wpływ na tę decyzję miała potyczka decydująca o tegorocznym awansie.
6 czerwca na boisku przy dawnym LZNS-ie stanęły naprzeciw siebie jedenastki BKS i Zawiszy.
Dyrekcja i załoga Cukrowni, tym razem, jako… oficjalny sponsor Zawiszy, przygotowała uroczystą oprawę.
Były musujące wina i torty, bo Zawisza już przed tym meczem był pewien awansu.
Ten mecz ostatniej kolejki rundy wiosennej miał jedynie rozstrzygnąć, kto oprócz garbowian będzie grał jesienią w wyższej klasie rozgrywkowej.
Wokół boiska zgromadziła się rekordowa liczba widzów, a wśród ponad tysięcznej grupy sympatyków piłki nożnej była również delegacja kibiców i działaczy z Kocka, którzy wierzyli, że BKS zgubi jakieś punkty i to ich ukochany klub będzie mógł tego dnia świętować sukces.
Nic takiego jednak się nie stało, po zaciętej i wyrównanej walce wygrał BKS 3:2, czym pomieszał na tyle gospodarzom szyki, że cukrowniane szampany nie wystrzeliły – przynajmniej nie na murawie boiska.
Samo spotkanie przebiegało w bardzo nerwowej atmosferze, często dochodziło do ostrych, a nawet brutalnych spięć, po których arbiter zmuszony był aż dwukrotnie sięgać po czerwony kartonik, aby usunąć zawodników gospodarzy z boiska.
Na listę strzelców w naszej ekipie wpisali się Jacek Borkowski, Tomasz Wdowiak i Krzysztof Białek.
Po 22 kolejkach zgromadziliśmy 54 punkty, które pozwoliły nam, jako „Rycerzom wiosny”, otworzyć bramy do Klasy Wojewódzkiej.
Tym samym, została wykorzystana szansa awansu z drugiej pozycji, o którą to możliwość zabiegałem, jako prezes BKS, przed dwoma laty na Walnym Zebraniu delegatów LZPN.

Miesiąc później zostaliśmy zaproszeni na turniej do Gołębia, gdzie tamtejszy Hetman obchodził jubileusz 15-lecia powstania klubu.
Oprócz nas zaproszenie przyjęły trzecioligowe wtedy zespoły z Dęblina.
Wydawać by się mogło, że jedziemy tam na pożarcie, ale dość szybko okazało się, że „nie taki wilk straszny” i po zwycięstwie nad gospodarzami oraz bezbramkowym remisie z Czarnymi awansowaliśmy do finału, gdzie ulegliśmy nieznacznie Orlętom rzutami karnymi (3:4).
W regulaminowym czasie był remis 1:1.

To było bardzo udane półrocze.
Osiągnęliśmy sportowy sukces, którego mechanizm został wyzwolony przez cele i plany naszego wspólnego działania.
A założenia były proste – my, jako zarząd klubu mieliśmy zadbać o sprawy organizacyjne, rolą trenera było przekonać swych podopiecznych, że wszystko, co jest potrzebne do awansu znajduje się w nich samych, a oni mieli tylko w to uwierzyć i dać z siebie wszystko.
Nie ulega wątpliwości, że każda ze stron „odrobiła lekcje” i wywiązała się z podjętych zadań.

Wyniki uzyskane przez BKS w sezonie „wiosna 1997”:

Polesie Kock – BKS 1:2

BKS – Grom Firlej 5:0

Powiślak Końskowola – BKS 0:3

BKS – Niemce 7:2

Niedźwiada – BKS 1:1

BKS – Ogrodnik Przytoczno 3:0

Bystrzyca Borki – BKS 0:3 v:o

BKS – Mełgiew 5:0

Orlęta Nowodwór – BKS 0:4

BKS – Flis Leszkowice 4:1

Zawisza Garbów – BKS 2:3

 

Najwięcej bramek w całym sezonie 96/97strzelili:

Tomasz Wdowiak – 22

Jacek Borkowski – 14

Dariusz Wójcik – 5

A to tabela końcowa LZPN

97-1derby 2Tak po zakończeniu sezonu pisał o nas Dziennik Wschodni:

sami sobiePoniżej zestawienie czasu gry uwzględniające wszystkich dotychczasowyc graczy BKS Bogucin w okresie od założenia klubu do końca rundy jesiennej 1996:

97-2k.f.

4 komentarze

  1. adamusso pisze:

    Dziękuję Krzysztofie za ciąg dalszy historii BKS. Dla osób niezwiązanych z klubem od samego początku, takie wiadomości są bardzo cenne, ale również pozwalają na powrót wspomnieniom. Pozdrawiam.
    Adam

  2. marek dec pisze:

    Panie Prezesie pamiętam jak załatwialiśmy w związku moje potwierdzenie i wyjazd na mecz do Kocka pierwsze zwycięstwo w meczu w barwach BKS-u fajne czasy,a mecze derbowe z Zawiszą Garbów wisienka na torcie.

    Pozdrawiam Marek Dec

    • Krzysztof pisze:

      Marku, minęło już blisko dwie dekady od tamtych wydarzeń, a niektóre z nich tkwią w pamięci, jakby to było wczoraj. Pamiętasz, że w Kocku była Telewizja Lublin? Wieczorem telewidzowie mogli obejrzeć skróty tego meczu. Postaramy się odnaleźć ten materiał i zaprezentować skróty na naszej stronie.

      • marek dec pisze:

        Pamiętam Panie PREZESIE i jeszcze pamiętam powrót z meczu z Kocka, i od tego zwycięstwa uwierzyliśmy wszyscy że możemy tego dokonać tz. AWANSOWAĆ.

        Pozdrawiam Marek Dec