„Chyba sobie nie zasłużyłem”

Parafia Świętej Rodziny w Puławach zaprasza na spotkanie z Arturo Mari ” – wyfrunęło z radiowego głośnika. Zastrzygłam uszami. „Spotkanie odbędzie się 13 maja 2017 roku o godzinie 17 – w 100 letnią rocznicę objawień fatimskich… .” Przyjęłam zaproszenie. Pojechałam. Na miejscu zastałam sporą kaplicę (obok trwa budowa kościoła) wypełnioną (w ogromnej większości) osobami w wieku emerytalnym. Prawdę mówiąc spodziewałam się większej frekwencji, nie mniej miejsca siedzące były pozajmowane a uczestnicy z wymalowanym na twarzach zaciekawieniem chłonęli opowieści Arturo (poparte żywą gestykulacją) o naszym papieżu. Osobisty fotograf Jan Pawła II zaprosił słuchaczy do łodzi pełnej wspomnień, przemyśleń i refleksji, a my bardzo chętnie tą łodzią popłynęliśmy. 90 minut minęło jak jedna chwila, podczas której Arturo (rocznik 1940) mówił, mówił, mówił, a tłumacz z trudem nadążał za potokiem jego słów. Oczami wyobraźni byliśmy z Janem Pawłem: i na Placu Świętego Piotra podczas zamachu; i w szpitalu tuż po tragedii, i w dzielnicach nędzy w rożnych zakątkach świata, które odwiedzał; i w Indiach – w szpitalu dla trędowatych; i w Castel Gandolfo, gdzie oficjalnie odpoczywał, a w rezultacie nieprzerwanie pracował i przyjmował gości; i podczas pielgrzymek po ojczyźnie; i w czasie wizytacji w swoich parafiach. „On był zawsze przed nami. Nie wiem jak on to robił. Ostatni kończył dzień i pierwszy go zaczynał” – z niezmiennym zdziwieniem powtarzał fotograf. „Matko moja, nie opuszczaj mnie, prowadź mnie, pomagaj mi” – modlił się codziennie zawierzając swe życie Matce Bożej.

Wszystko o czym opowiadał Arturo Mari o naszym świętym było zajmujące. Ale ponieważ 18 maja przypadają urodziny Jana Pawła II przytoczę relację Mari właśnie z tego dnia:

„18 maj – dzień urodzin Ojca Świętego. Podwójna praca Ojca Świętego, gdyż niedzielę Ojciec Święty spędzał na wizytacji parafii. Udaliśmy się na wizytację do takiej parafii, która nieodległa jest od Watykanu. Księża, biskupi, obstawa, obsługa. Przywitanie. Wchodzimy do kościoła. Jak zwykle papież zapytuje ludzi. Zapytuje o proste rzeczy, zwyczajne, codzienne. W pewnym momencie czuję uderzenie w moją lewą nogę. Odwracam się i widzę chłopca – jakiegoś dziesięcioletniego. Biała koszula, ręce w kieszeniach. Przeciska się do Ojca Świętego i mówi: Ciao! Jak się masz? I zobacz, tyle policji tutaj jest, a ja po cichutku, między nogami gdzieś – przeszedłem do Ciebie! Bo chciałem Cię zobaczyć, ale też uciekłem z domu. Jak to, uciekłeś z domu – mówi papież. Słuchaj – mówi do papieża – znasz się na kobietach? No znasz się na kobietach czy nie? Wiesz dlaczego uciekłem? Bo moja mama przed lustrem siedzi. Maluje się. I efekt byłby taki – przyszlibyśmy spóźnieni! Ona przed lustrem, a ja nie będę czekał! Uciekłem, bo wiem, że dzisiaj są Twoje urodziny i mam dla Ciebie prezent. Wyciąga ręce z kieszeni i jedną przysuwa do papieża. Papież całuję tą rączkę. Ja jestem biedny, ale daję Ci go z całego serca. I to był cukierek. W tym momencie Ojciec Święty mówi: Chyba sobie nie zasłużyłem. I tak już zostało, że ilekroć Ojciec Święty dostawał jakiś dar, czy to było pióro, czy coś innego, niejednokrotnie mówił: Ojej, nie zasłużyłem sobie na to.”

Arturo Mari 2

Arturo Mari 3

Arturo Mari 4

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *